Przed domem, na mojej rabacie prawie-zimozielonej, rośnie limonkowy berberys (odm. Golden Torch). Wybrała go córka, właśnie ze względu na niesamowicie intensywny kolor liści. W tym tygodniu zobaczyłam, że jego kolor jest jeszcze bardziej widoczny, a to dzięki nowemu towarzystwu. Otóż, pomiędzy kolczastymi gałązkami wysiała się firletka z kwiatami w mało stonowanym, trudnym do opisania amarantowo-różowym kolorze.
Skoro firletka pcha się po przodu, należy jej się własny opis. Botanicznie jest mały zamęt, gdyż dawna nazwa firletka kwiecista (Lychnis coronaria) została zamieniona na lepnicę kwiecistą (Silene coronaria). W powszechnym użyciu pozostaje dawna nazwa, więc tego się trzymajmy.
Bardzo lubię firletkę: ma szarooliwkowe łodygi i liście z grubym kutnerem chroniącym ją przed utratą nadmiaru wody, które cudnie kontrastują z absolutnie wściekłym kolorem kwiatów. Firletka jest zatem rośliną dobrze radząca sobie nawet na słabej glebie, w ogrodzie piaszczystym czy żwirowym, w pełnym słońcu lub półcieniu.
Jak widać na łodydze ma wyraźne węzły, z których wyrastają kolejne ukwiecone łodyżki. Każda roślina jest więc dość szeroka z wieloma pojedynczymi, dużymi kwiatami. Przyjmuje się, że jest to bylina, choć najczęściej zamiera w drugim roku. Każdego lata tworzy wiele nasion, które upadając na rabatę dają początek nowemu pokoleniu firletek. Tak więc, raz zaproszona do ogrodu, prawdopodobnie zostanie w nim na zawsze.
U mnie wiele siewek wyrosło na rabacie różano-hortensjowej. Zanim zakwitną hortensje, jest czas na amarantowe firletki!
W sprzedaży jest także odmiana biała, ale nie wiem czy da tak ciekawy efekt w ogrodzie. Może na romantycznej, spokojnej rabacie?
Podoba mi się odmiana o kwiatach pełnych: Gardens World, której kwiaty wyglądają jak bliscy kuzyni: goździki. W Ogrodzie Botanicznym widziałam ją w pełni rozkwitu.
W moim ogrodzie firletki rosną tam gdzie chcą, a raczej tam gdzie ich nasiona znajdą dobre miejsce. Warto popatrzeć jak cudnie wygląda jednorodna firletkowa plama na rabacie przypominającej rabatę angielską (znów Ogród Botaniczny).
Cudna jest firletka, prawda?
A o jej dzikich siostrach pisałam kilka lat temu tutaj.
Dorzucam ją do mojego zestawu PP (posadź i podziwiaj), gdyż nie wymaga zupełnie żadnych zabiegów pielęgnacyjnych, nawet bez nich rozsieje się i zadomowi w naszym ogrodzie....
Ja mam firletkę chalcedońska. Jest zupełnie inna.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają kwiaty na ostatnim zdjęciu. Taki mały busz mi się marzy :P
Firletka chalcedońska też jest ostra w kolorze! Mam ją gdzieś indziej, sama się wysiewa i cieszy moje oko ...
UsuńPozdrawiam!
m.
Ładna ta firletka, szczególnie goździkowa spodobała mi się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak, chciałabym taką mieć, może gdzieś znajdę nasionka...
UsuńM.
Magda uwielbiam te filaretki, a rośliny wyglądają przepięknie ;-) świetne fotki. Pozdrawiam K
OdpowiedzUsuńDzięki! Uwielbiam takie roślinne drobiazgi, dodające troszkę smaczków do każdej rabaty...
UsuńPozdrawiam!
m.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnieodmiennie zachwyca mnie kolor ich kwiatków, tworzą niesamowity kontrast z łodygami i liśćmi, w pochmurne dni mam wrażenie, ze roślinki świecą :) choć rozsiewa się niemiłosiernie nie mam jej tego za złe, przenoszę w inne miejsce gdy zachodzi potrzeba a one cierpliwie to znoszą i jak gdyby nigdy nic rosną i kwitną dalej. nie znałam pełnej formy firletki, dodaje do "must have" ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i słonecznie
Prawda, że fajna jest! Myślę też o białej, jako białe drobiazgi np. między różami tez byłaby fajna...
UsuńPozdrawiam!