Robiąc porządki na rabatach odzyskuję troszkę miejsca. Mogę dosadzić coś nowego. Postanowiłam dodać do mojego ogrodu trochę traw. Wizyta w centrum ogrodniczym była dobrą inspiracją, ale zależało mi na wybraniu takich gatunków i odmian, które ładnie wpisza się w te rabaty, które już mam i jednocześnie będa trwałe. Od dawna marzyłam o rozplenicy japońskiej (Pennisetum setaceum), ale nie mogłam przejść do realizacji moich marzeń. W piątek znalazłam bardzo ładne sadzonki rozplenicy i już nie było wyjścia.
W rozplenicy podoba mi się wszystko: szeroki, rozłożysty pokrój i cudowne, mechate kłosy. Teraz są już brązowe, latem są jaśniejsze, bardziej żółte. Zdecydowałam się na niższą odmianę: Hameln, która dorasta do pół metra wysokości i wcześniej zaczyna kwitnienie. Na jednej mam kilka krzewów liściastych i kilka oglaków, ale brakuje niższego piętra. Uznałam zatem, że jest to doskonałe miejsce dla nowego nabytku. Teraz kącik z rozplenicą wygląda tak:
Nowa trawa dostała u stóp obwódkę z małych żurawek z własnego dzielenia kępek. Najfajniejsze jest to, że rośnie na skraju rabaty i przechodząc mogę miziać te wspaniałe puchatki - kłosy!
Jasne liście po lewej stronie to biała forsycja, która już ma pączki przed wiosennym kwitnieniem i szybko się przebarwia, a w głębi widać lekko bordowe liście hortensji dębolistnej, która za kilka dni będzie całkiem bordowa, poza tym u ich stóp drobiazgi: hosty, orliki, rozchodniki, siewki fiołków i bodziszka. To nie były jedyne trawiaste zakupy...