W zeszły weekend wybrałam się prawie do Gdańska aby wziąć udział w warsztatach "ekowarzywnik" u Kasi i Andrew Bellingham (więcej tutaj). Przywiozłam tak wiele wrażeń, że potrzebowałam kilku dni, aby wszystko się ułożyło.
W czasie warsztatów zrobiłam wiele notatek, które będą dla mnie inspiracjami na długi czas. Mój ogród ma zdecydowanie ozdobny charakter, nie zmieszczę już w nim warzywnika, zwłaszcza w pełnej wersji: trzy lub cztery rabaty i płodozmian. W mojej minimalnej wersji warzywnikiem będą duże donice na tarasie, które mogą stanowić substytut "rabat wyniesionych".
Wśród notatek na górze strony napisałam: rabarbar! W ogrodzie Kasi i Andrew rabarbary są imponujące, dorodne. Widać, że doskonale się czują, a dzięki magicznym naczyniom mają długaśne ogonki liściowe. Mój rabarbar jest z nami od wczoraj, a zamiast klosza dostanie mniejszą osłonę i może wkrótce będziemy mieć własne plony!
Bardzo wiele nauczyłam się z części warsztatów dotyczącej wysiewu. Banalna czynność, można powiedzieć, tymczasem większość z nas siejąc nasionka zgodnie z wskazówkami Kasi doszła do wniosku, że dotychczas robiła to hmmm: nieidealnie. W moim przypadku wielkim źródłem rozczarowania są nasiona, z których po prostu nic nie wschodzi. Podziwiałyśmy u Kasi rozsady w małych foremkach, rosnące najpierw w szklarence, potem w inspekcie a potem hartujące się na słoneczku.
Inspirująca była demonstracja uprawy pomidorów bezpośrednio w workach ze specjalnym podłożem, to mój plan na przyszły rok. W tym roku przywiozłam od Kasi rozsady papryczek i pomidorów, i dzięki nim mój mikrowarzywnik nie wygląda tak pusto...
Mówiliśmy bardzo dużo o wysiewaniu różnych warzyw. Zgodnie ze wskazówkami Andrew: do gleby wysiewamy sałaty, buraki, rzodkiewki i marchewki. Mogę się pochwalić, rzodkiewki są jedynymi warzywami, które u mnie wykiełkowały i są już bardzo pyszne!
Mówiliśmy dużo o owadach i ptakach, o płodozmianie i bioróżnorodności.
Ogród gospodarzy jest najlepszym przykładem, że można to wszystko zastosować w praktyce.
Mówiliśmy o przedplonach i poplonach, a także o facelii, która cudnie towarzyszyła wszystkim płotkom w ogrodzie. Pochwalę się: mam facelię i ja, znacznie mniejszą niż u Kasi, to drugi sukces moich nieudanych tegorocznych wysiewów ;)
Inspirujący był dla mnie czosnek-szczypiorek i ogród ziołowy, który w mniejszej wersji już jest i u nas w donicach.
Na koniec wymienialiśmy doświadczenia o nawożeniu (obornik, mączka rogowa, kurzak, kompost oraz magiczna beczka z gnojówką), obserwując rewelacyjne efekty ich stosowania...
Bujnie było też za płotem, nigdy wcześniej nie widziałam takiego gąszczu wątrobowców. Tak, to nie są warzywa, to są malutkie mszaki, o których lubię opowiadać moim uczniom przed maturą...
Poza wiedzą teoretyczną, mówiliśmy dużo o narzędziach, motyczkach, haczkach (nasze nowe odkrycie to graca strzemię, która w rękach Andrew sprawiła, że nawet pielenie wydało się miłe!), sekatorach, nożykach (tradycyjnych nożykach rodzimej firmy Gerlach). W notatkach mam też inspirujące hasła: nagietki! aksamitki! żywopłot! sekator! torf i obornik! płasko! dwa nasionka i podłoże gąbczaste jak ciasto! zbieramy suche liście! marchewka pod koniec lata! ogród żwirowy!
Uff! Było cudownie, sympatycznie, mądrze, ekologicznie i tak, że każdy mógł wziąć z ogromu wiedzy gospodarzy coś dla siebie, dostosowując plany do własnych możliwości. Dzieliłyśmy się swoimi doświadczeniami, zjadłyśmy pyszne ciasto i cudowna sałatkę z bratkami i młodym groszkiem, pozostając z wrażeniem niedosytu i wcale nie byłyśmy zmęczone wyprawą przez pół Polski. Widzę, że przy moim spiętrzeniu zajęć wiosennych nie poradzę sobie z samodzielną produkcją rozsad (szczególnie z niekiełkujących nasion), ale na moim targu mogę kupić wszystko co chcę: są rozsady ziół i warzyw i różnych odmiany pomidorów. Nie aspirując do ogrodu doskonałego, jak u Kasi i Andrew, mogę mieć niewielki, wystarczający na nasze potrzeby mikro-warzywniczek.
Jeszcze raz dziękuję Kasi i Andrew, serdecznie pozdrawiam współuczestniczki, a innym gorąco polecam!
Twój opis wraz ze zdjęciami wręcz przenosi do ogrodu Kasi i Andrew:) Fascynujące!!!:)
OdpowiedzUsuńAleż mnie zaciekawiłaś tym wysiewaniem nasionek....zastanawiam się o co chodzi:) uchylisz rąbka zdobytej wiedzy?:)
Rzeczywiście, ogród mają imponujący!! Ja mogę się pochwalić, że w tym roku miałam równie piękne kwiaty czosnku - szczypiorku, już przekwitły, lecz ich wspomnienie (uwiecznione na zdjęciach oczywiście;) pozostanie na dłużej:)
..a facelia którą siałam w poprzednim roku coś nie bardzo mi rosła;) ale cały "sekret" tkwi w naszej ziemi;) którą nawieźliśmy do ogródka, a jakościowo nie była najlepsza...a gdzieś zasłyszałam, że potrzeba aż 7(!) lat starań by ziemia nabrała życia;) znaczy się od nieuprawianej do względnie dobrej...ciekawe czy to prawda;) ..no w mojej po 2 latach już są dżdżownice jak i zaszczepiona jest mikroorganizmami (EM) więc wszystko zmierza w dobrym kierunku:) ..nie do końca mam pewność, czy przy stosowaniu mikroorganizmów można używać np kurzych kupek..? Wiesz coś może na ten temat?
Serdeczności ciepluteńkie posyłam:)
Jeśli chodzi o wysiew nasion do małych naczynek, chodzi o to, żeby nie ubijać podłoża, nie robić wielgachnej dziury i nie upychać na jej dnie nasionka, a raczej ułożyć delikatnie podłoże, zrobić palcem mały lejek, położyć dwa nasionka i posypać kołderką z puszystego podłoża. Podobnie w ogrodzie: Andrew pokazywał nam, żeby przesadnie nie ubijać podłoża, pozostawić je pulchne i elastyczne, a nad wysokimi rabatami pracować z deski, właśnie po to, żeby nie zadeptać.
UsuńJeśli chodzi o mikroorganizmy, to one są potrzebne i wszelkie sposoby "zasiedlenia" nimi podłoża są pożyteczne, Chyba nie można powiedzieć, że zawsze jest to 7 lat, gleba zawsze ma w sobie jakieś mikroorganizmy i dżdżownice, które przerabiają materię organiczną. Chodzi o to, żeby było ich dość dużo, w czym właśnie pomagają nawozy naturalne (kompost, obornik albo kurzak nie za dużo) i wysiewy poplonów. Poza facelią piękny jest jeszcze żółty łubin, który tworzy na korzeniach brodawki dla bakterii wiążących azot. Teoretycznie nawozów naturalnych nie można przedobrzyć, tzn. dać za dużo, ponieważ bakterie mają swoje możliwości i najwyżej nie przerobią wszystkiego naraz. Ważne jest jednak żeby zachować dobre proporcje, bo np. zbyt dużo azotu spowoduje, że rośliny nie będą kwitły za to wytworzą bujną zieleń. Pozdrawiam!
:) hi hi, czyli intuicyjnie dobrze robiłam z tym wysiewem, do czasu aż to moja mama zobaczyła i rzekła: "trzeba ubić! i to porządnie!!":))) więc zaczęłam uklepywanie i....i z tego co zasiałam wedle samej siebie (bazylia, różne sałaty, zioła:) wschody pojawiły się po kilku dniach, a te nasionka co zostały ubite;) no...nawet niektóre nie wschodzą wogóle;) Chociaż jest jeszcze jeden "winowajca" - deszcz, który kilka dni po wysiewie tak zadziałał, że ziemia po osuszeniu po prostu zrobiła się skałą.. hmm..
UsuńOwszem, dżdżownice są obecne w ogródeczku:) cieszy mnie to bardzo:) No i trzeba będzie pomyśleć o poplonach;)
Ogólnie dochodzę do wniosku, że dwie kobiety w jednym ogródku to za dużo - dwa zupełnie inne poglądy na sposób uprawiania;)
Wiedza ogrodnicza to jak góra - im bardziej się do niej zbliżasz, tym staje się większa:) ..ale jak już wyjdziesz na szczyt... :)))
Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam ciepluteńko:)
Moim zdaniem w ogródku: jedna kobieta i ze trzech chłopów do wywożenia na kompost, zbudowania kompostownika, koszenia, przycinania, wycinania i wykopywania.......... chwalenia, masowania pleców, podziwiania.................
UsuńPozdrawiam!
O właśnie dobre proporcje podałaś!!!:))))
Usuń:) miłego dnia!
Świetna relacja - dziękuję :) Zaciekawiłaś mnie swoją notatką "płasko!" - rozwiniesz myśl?? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPłasko czyli warzywnik na możliwie płaskim, osłoniętym terenie, jest łatwiej pracować no i roślinkom jest lepiej. Pozdrawiam!
UsuńOOO, do ogrodu Kasi i Andrew to rzadko kto może aspirować:) choćby ze względu na powierzchnię i wspaniałą rękę do warzyw właścicieli:) Świetna relacja, piękne zdjęcia a i Twój warzywnik w donicach imponujący. Własne rozsady dają wiele radości, warto spróbować.
OdpowiedzUsuńTak, wiem, ale wiosna kiedy robi się rozsady to też czas piętrzenia wszystkich innych moich obowiązków....
UsuńBrzmi zachęcająco i wygląda pięknie. W końcu, co fachowcy, to fachowcy! :))
OdpowiedzUsuńPa, Ewa
Jak ja Ci zazdroszczę ... Jestem początkującym działkowcem i każda lekcja o uprawie warzyw jest dla mnie potrzebna . Sama chętnie wybrałabym się na takie warsztaty... Muszę o tym pomyśleć ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie .
Jola z bloga "żyjąc zpasją".
Wybierz się koniecznie! Poza wiedzą dostałyśmy tyle pozytywnej energii! Zachęcam!
UsuńSuper te Warsztaty, czytałam relację u Kasi na blogu - zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńJa swoją drogą nigdzie nie mogę dostać mączki rogowej, szukałam już nie raz.
Mączka rogowa podobno bywa w Lidlu, ja nigdy nie trafiłam, chociaż bywam co kilka dni. Może zaczajeni ogrodomaniacy wykupili najpierw mączkę rogowa, tak jak i crocksy ;)?
UsuńKochane dziewczyny ta mączka rogowa bywa w Lidlu w kwietniu - podążajcie na nosem ;-))) mączkę kostną można kupić 'na zachodzie' - u nas niestety nie ... pozdrawiam!
UsuńDokładnie jak pisze Kasia. W Lidlu "rzucają" wtedy nasiona, różne podsypki dla rododendronów itp. itd., cuda do trawników i mączka też jest. A ja głupia nie wzięłam, bo nie wiedziałam czy to dobre czy złe :D
UsuńA relacja z warsztatów bardzo fajna! Strasznie zazdroszczę udziału. Dla mnie to kaaawał drogi niestety.
Magda jest mi szalenie miło czytać te opisy naszych warsztatów - dziękuję Ci bardzo. Robię wszystko, żeby wiadomości przez nas przekazane były w miarę dostępne - ale jest ich tak strasznie dużo!!! Pozdrawiam baaaardzo ciepło!!! K xxx
OdpowiedzUsuń