Pierwszy dzień lipca i jeden z pierwszych liliowców - Liliowiec rdzawy (Hemerocallis fulva).
Jest on przodkiem wielu odmian ogrodowych liliowców, ale ciagle można kupić oryginalny, czysty gatunek. Liliowiec rdzawy ma dość wysokie łodygi z kwiatami, które oczywiście są rdzawo-rude z delikatną domieszką ceglastej czerwieni.
Poszczególne kwiaty są mniejsze niż u odmian mieszańcowych i kwitną jedynie jeden dzień. Jak wszystkie liliowce jest mało wymagający i łatwy w uprawie. Jak wszyscy, mam wiele szlachetnych i kosztownych odmian liliowców, ale cenię niezawodność liliowca rdzawego.
Wzruszyłam się widząc go w kompozycjach nawiązujących do dawnych wiejskich i dworskich polskich ogrodów w skansenie w Ciechanowcu.
A tak kwitnie w dzisiejszym upale u mnie.
Upał dziś ogromny!
Nie wiem czy wiecie, że temperaturę w pomieszczeniu wyznacza się długością kota. W moim przypadku - kotów w liczbie mnogiej.
Czyli jeśli widzicie Glusia i Nieglusia w wersji wyciagniętych długasków, znaczy to, że faktycznie, jest upał ogromny! A przecież Gluś i Niegluś to małe, czarne kuleczki!
Uwielbiam te kwiaty, wtulałam się w nie u mojej Babci, nazywaliśmy je smolinosy..
OdpowiedzUsuńMój kot rozkłada się podobnie :)
Ja też lubię tę odmianę. Kwitną u mnie przed domem całym łanem.
OdpowiedzUsuńŁadne foto, oj chciałabym posiedzieć przed tą chałupką....
OdpowiedzUsuńLiliowce i dom z drewna - bajka po prostu cudo :)
OdpowiedzUsuńPiękne Liliowce, a wiejska chałupa jak z marzeń :)
OdpowiedzUsuń