Zimą czytam. Lub przynajmniej przymierzam się, czyli kupuję książki i delektuję się nimi. Ostatnio na mojej zielonej półce zagościło kilka inspirujących tytułów (było już tutaj), a wśród nich także "O ziołach i zwierzętach" Simony Kossak.
Książka wyróżnia się staranną i trochę starodawną szatą graficzną |
Można pomyśleć, że o ziołach i zwierzętach napisano już wszystko. Mamy encyklopedie, opisy, atlasy, zestawienia. A czasem brakuje mi jednak, książki, która jest dobrze napisana i po prostu jest ciekawą opowieścią. Opowieścią o tym co było kiedyś i co pozostało do dziś. Dlatego, pomimo tego, że wiem dużo i o ziołach i o zwierzętach, z przyjemnością zaglądam do tej książki.
W lutym dobrze jest pamiętać jak było w lipcu... |
To specyficzna książka, wcale nie ogrodowa w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. To książka o naturze, o przyrodzie, o ziołach i zwierzętach. Jest opowieścią o roślinach znanych nam "od zawsze" rosnących, gdzieś na łące, albo przy płocie. Może ciągle stosowanych, a może już zapomnianych...
W opisie brzozy (powyżej, droga w Bieszczadach) znaleźć można informację, że to właśnie z niej otrzymywano dziegieć, który do XVIII wieku był uznanym środkiem zwalczającym robaczyce: "Używa się kilka kropli przeciw glistom. Gdy się trochę poruszą i chcą wychodzić przez gardło, smaruje się trochę dziegciem pod nosem chorego: to glisty wstrzymuje i uśmierza". A na kłopoty wychowawcze, także brzoza przychodzi nam z pomocą: "Rózeczki dziateczki bić dobry Bóg radzi, rózeczka dziateczkom nigdy nie zawadzi."
Przed wiosenne wierzby |
Wierzba (powyżej nad Narwią), a raczej jej liczne gatunki także zostały opisane przez panią Kossak.
"Wierzba biała rosnąca przy drogach, wśród pól, na miedzach i na wioskach stała się symbolem polskiego krajobrazu. Drzewa co kilka lat bezlitośnie pozbawiane gałęzi przekształcają się w przysadziste, grube i pokraczne "głowacze". Ich dziuplaste, wypróchniałe pnie są ulubioną siedzibą wielu ptaków, a i pomniejszych biesów". Nie cytuję dalszego ciągu opisu, choć zawiera on ciekawostki dotyczące m.in. wykorzystania wierzbowych kotków do wypełniania poduszek i kołder..
Imponujące: dęby w Rogalinku |
Również i dęby znalazły swoje miejsce w tej książce. Znajdziecie tu rozdział o dębie, "o jego pięknym drewnie czarnym od wieloletniego przebywania w wodzie, o szlachetnym drewnie białym, które staje się najtrwalsze, gdy drzewo wiosną zostanie odarte z kory, a przyszłej zimy ścięte, lub o najmniej przydatnym drewnie czerwonym, o korze dębowej garbującej i barwiącej skóry zwierzęce, i o żołędziach, które w latach nieurodzaju zbóż ratowały ludzi od śmierci głodowej."
Zmrożony jałowiec |
Ciekawa jestem, czy wiecie o magicznych właściwościach jałowca? "W prastarych tradycjach słowiańskich jałowiec był ważną rośliną obrzędową; z niego rozniecano święte ogniska w czasie godów miodobrania i w noc kupały - wigilię dwudziestego czwartego czerwca. Jeszcze i dziś w niektórych okolicach gałązki z owocami dodawane są do pęków ziół zanoszonych do kościoła w Święto Matko Boskiej Zielnej. Są to ślady wiary w magiczną moc krzewu; jest on znienawidzony przez złe duchy, dym unoszący się z palonych gałązek i owoców przegania czarownice i obiera moc wszelkim diabelstwom".
Simona Kossak była biologiem, profesorem leśnictwa, związana praca zawodową i pasją z Puszczą Białowieską napisała doskonałą książkę, nie tylko "O ziołach i zwierzętach" ale po prostu o polskiej przyrodzie... Naprawdę warto do niej zaglądać.
Simona Kossak "O ziołach i zwierzętach", wyd. Marginesy, 2017
Ha! Nie wiedziałem, że poduszki można wypełniać kotkami z wierzby. Ciekawe czy pyłki nocą w nosek nie drapią ;-) He he :-) A tak na serio to niewątpliwe bardzo interesująca i pouczająca książka. W przyszłym miesiącu jakoś tak dokładnie 10 marca biorę w dłoń gałązki jałowca, podpalam i udaję się na wieczorny spacer po Krakowskim Przedmieściu. Może uda się przegonić czarownice i inne małe biesy, co to gnieżdżą się w wierzbach ;-) Serdeczności!
OdpowiedzUsuńHa Ha :) Tobie humor zawsze dopisuje :) W książce można znaleźć jeszcze kilka stosownych inspiracji...
UsuńTo i ja swojego jałowca z dymem puszczę. Marzą mi się grusze, więc wiadomo... Zresztą ten jałowiec i tak resztką sił ciągnie.
UsuńDobre!
OdpowiedzUsuńHa, ha...książkę zamówiłam kilka dni temu i właśnie dziś ją odbieram. To zresztą nie jedyna tej autorki w mojej biblioteczce. Świetnie rozumiem autorkę bo sama mam niezłego "kota" na punkcie zwierząt i przyrody.
OdpowiedzUsuńA u mnie to jej pierwsza książka, jestem zachęcona do przeczytania kolejnych...
UsuńMam szampon z dziegciem, pachnie tak specyficznie że musi być bardzo zdrowy.
OdpowiedzUsuńLubię jak polecasz książki (ale nie że starodawna szata graficzna tylko neoromantyczna ;)
Starodawna może być neoromantyczna ;) Zaskoczyło mnie jedynie, że obrazki nie mają kolorów , wołałabym kolorowe, bo ja wzrokowiec jestem... Ja nie wiedziałam, skąd ten dziegieć, to nie jedyne zaciekawienie z tej książki...
UsuńPan Mąż zawsze przypomina mi jak latem kąpaliśmy się w basenie. Potwornie robi mi się wtedy zimno ;)
OdpowiedzUsuńCzytając o rózeczkach dla dziateczek dreszcz mnie przechodzi ...
OdpowiedzUsuńNo proszę, u mnie też ostatnio Simona do poduszki i chodzi mi po głowie post na temat jej książek :) Kończę właśnie "Sagę Puszczy Białowieskiej", a "O ziołach i zwierzętach" już czeka na półce". Niezwykła, dzielna kobieta, o wielkiej wrażliwości, głęboko rozumiejąca przyrodę. Tyle można się od niej nauczyć.
OdpowiedzUsuń