W ostatnich dniach odwiedziłam giełdę kwiatową, gdzie poza typowo jesiennymi roślinami, widać bogactwo różnych roślin ozdobnych do wnętrz. Spośród wielu różnych, wybrałyśmy kilka dla koleżanek na imieniny, bo to był główny cel wizyty, a także coś dla siebie. Moje zbiory powiększyły się o ardizję karbowaną (Ardisia crenata), która miałam na oku, odkąd zobaczyłam ją w warunkach bliskich naturalnym. W naszej strefie klimatycznej, ardizja jest oferowana w sezonie zimowym, jako roślina z ozdobnymi owocami.
Ardizja jest niezbyt dużym krzaczkiem o sztywnych, skórzastych liściach, pomiędzy którymi pojawiają się białe, niepozorne kwiaty. Liście przypominają trochę liście fikusa, choć są bardziej błyszczące.
Kwiaty są niewielkie, w formie dzwoneczków. Jeśli będą zapylone, wtedy wytworzą owoce, które jak widać są zbiorami kuleczek w radosnych kolorach. Małe owocowe kuleczki są zielone, potem mają czerwoną plamkę, a w zimie będą czerwono-bordowe. Są upakowane na szypułkach jak rozbłyskające ognie sztuczne.
W warunkach domowych, ardizja wymaga przeciętnej gleby i przeciętnego stanowiska. Ważne jest, żeby jej nie przesuszyć, ale i nie zamoczyć przesadnie. W okresie zimowym, dobrze jej zrobi odpoczynek w chłodniejszym i suchym miejscu w temperaturze ok. 15 stopni. Wiosną zaś można ją po stopniowym zahartowaniu, wystawić do ogrodu albo na taras.
Ardizja ma ciekawy pokrój, jakby piętrowych chmurek z liści, pomiędzy którymi pojawiają się kwiaty i owoce. Starsze liście opadają, a roślina ma coraz wyższe gołe pędy z chmurami na szczycie.
Moja ardizja jest jeszcze niewielka, mam nadzieję, że będzie jej u nas dobrze. Na razie stoi na półeczce w pokoju dziennym, a na zimę przeniosę ją do chłodniejszego wiatrołapu.
Już nie raz pokazywałam, że robienie zdjęć w domu pełnym kotów nie jest łatwe, gdyż większość ujęć wygląda tak:
To dwie siódme naszego kociego towarzystwa czyli czarny Pączuś i trójkolorowa Pusia.
A wracając do ardizji, utrzymanie jej w warunkach suchego i ciepłego mieszkania może nie być łatwe. Występuje ona bowiem w rejonach bardzo bardzo wilgotnych. Czyli w swojej ojczyźnie wygląda tak jak poniżej (zdjęcie nie jest ciemne, jest na nim widoczna wszechobecna wilgoć).
Gdy zobaczyłam ten krzaczek w przecudownym ogrodzie botanicznym wysoko w górach na Bali, długo nie mogłam przypomnieć sobie co to za roślina. Wiedziałam, że u nas jest dość rzadką ale spotykaną rośliną doniczkową, a tutaj rośnie na klombie i ma rozmiary całkiem pokaźne. Pięknie widać też chmurkowaty pokrój i piętrowość liści. Rozetki zielistek mogą stanowić wzorzec wielkości, myślę, że krzew był mojego wzrostu.
Wprawne oko dojrzy w tle drzewiaste paprocie, ale to zupełnie inna opowieść, z którą czekam do długich zimowych wieczorów...
Mam więc ardizję, mam całkiem chłodny i niezbyt suchy dom, mam zatem szanse na dłuższą uprawę. Może stanie się naszym stałym mieszkańcem, a nie tylko sezonowa rzadkością. Zobaczymy czy się uda...
nie jestem fanka egzotyki ale takie formy lubię :)
OdpowiedzUsuńnie będę próbowała jednak hodowli bo zarzynam wszelkie doniczkowe, chętnie natomiast pokibicuje Twojej roślinie.
futrzaki-słodziaki.
pozdrawiam wraz z bandą dwunastu
Łoł! Banda dwunastu! to mnie zaskoczyłaś... U nas doniczkowce też są raczej krótkotrwałe, ale zobaczymy...
UsuńMam tę roślinkę, stoi w moim gabinecie...i jestem nią absolutnie zachwycona:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Jest bardzo fajna i może być w różnych kompozycjach i bardziej nowoczesnych i bardziej tradycyjnych...
UsuńRoślina ciekawa, ale w naturalnej scenerii po prostu zachwyca :)
OdpowiedzUsuńOj ta naturalna sceneria była tak niesamowita, czekam do listopada gdy już nic nie dzieje się w ogrodzie, żeby o tym napisać...
UsuńWitam Cię bardzo serdecznie.. Na wszystko potrzebny jest czas. Pracy ciągle dużo. Czytam zawsze z wielką uwagą Twoje posty. Nauki nigdy za dużo, a u Ciebie ją znajduję. Ardizję kiedyś w poprzednim wieku miałam, ale niestety tylko kilka miesięcy. Kompletny brak wiedzy dał znać o sobie szybciutko.Twój pobyt na Bali musiał być cudowny, to zupełnie inny świat.Ja mam jednego rudzielca, a gdyby było takich siedem , no to Matko Boska i Wszyscy Święci!!!!!!!. O tej porze roku szukanie jakichkolwiek kwiatków jest takie "rozchmurzające". Lubię tak łazić i kukać za nimi, a jeszcze jak pada i deszcz stuka w parasol.. Oj chyba za dużo tego pisania. Jest ponuro, siąpi więc ja pozdrawiam Ciebie i Twoich bliskich ciepło i serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, to zupełnie inny świat i w dobrym i złym znaczeniu. Staram się wiedzieć więcej, ta wyprawa do ogrodu botanicznego była ważna właśnie dla tego, żeby zobaczyć coś więcej poza idealną plażą w idealnym hotelu..
Usuńściskam i zapraszam jak zawsze...
świetnie wygląda, tak egzotycznie :)
OdpowiedzUsuńTak, zobaczymy na ile uda się utrzymać tę egzotykę w domu...
UsuńNie spotkałam tej rośliny ale wygląda bardzo ciekawie. Trzymam kciuki :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dzięki!
UsuńPiękna ta Twoja roślinka, ale pełna podziwu jestem nad Twoją spostrzegawczością :- ) Nie dałabym rady skojarzyć z tą olbrzymką z Bali :-(
OdpowiedzUsuńOdwiedzając ogród botaniczny staram się rozpoznawać rośliny i zwracać uwagę na ich cechy charakterystyczne. Tutaj było tak, że dobrze wiedziałam, że znam tę roślinę, że widuję ją w Polsce tylko zupełnie nie pamiętałam nazwy... A oglądanie roślin i szukanie skojarzeń z tym co już widziałam to takie małe skrzywienie około-zawodowe...
Usuńm.