Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że rośliny te wyglądają najlepiej w swoim środowisku maturalnym. Wybrałam się zatem na przyrodniczą wyprawę nad Biebrzę.
Zaopatrzona w wysokie kalosze, mapę i klucze do oznaczania ptaków i rozpoznawania drzew spędziłam cudowny weekend w terenie.
Między drzewami w suchych częściach boru niedługo zakwitną konwalie.
W bardziej wilgotnym grądzie - groszek wiosenny.I nasz cudowny, cytrynowy pierwiosnek lekarski.
A w podmokłym olsie - kaczeńce.
Kaczeńce też wystawiają główki ponad poziom wody na zalanych łąkach.
Poziom wody jest wysoki, stara łódka kusi, żeby popłynąć i nie wracać do miasta, nie wracać...A po powrocie do ogrodu: szaleństwo rozkwitu, i tym trzeba się zająć w nadchodzącym tygodniu...
Maj wynagradza obfitością późną wiosnę. Ja mam dopiero drugi rok własny ogród - więc wiele jeszcze w nim do zrobienia.
OdpowiedzUsuńJedyny mankament - to wszędobylskie chwasty. Podziwiam ich "zaradność życiową", ale mnie wpędzą w manię prześladowczą!!!
Ta łódka wygląda pięknie! Aż chciałoby się taką namalować - piękny wyszedłby z tego obraz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Tak ta łódka to takie zwieńczenie wyprawy, obraz byłby cudowny.
OdpowiedzUsuń