W cyklu artykułów zaproszonych gości - dziś Joanna Gałązka opowie nam o jadalnych kwiatach. Joasia prowadzi blog OFFGRODNICZKA, gdzie znajdziecie wiele intrygujących inspiracji ogrodniczych. A zatem - smacznego!
Barwy ogrodu… na talerzu
Dla szefów kuchni kwiaty jadalne to oczywistość. Już w
ubiegłym roku zostały one okrzyknięte kulinarnym hitem, a w 2018 ten trend ma
się utrzymać. A wiecie co jest najlepsze? Jeśli macie ogród albo balkon,
prawdopodobnie macie do dyspozycji więcej gatunków kwiatów jadalnych niż
szefowie kuchni!
Czy warto jeść kwiaty?
Zdecydowanie warto jeść kwiaty – szczególnie te o
intensywnych barwach. Analogicznie do warzyw i owoców, barwniki zawarte w
kwiatach, takie jak antocyjany i karotenoidy, są substancjami cennymi dla
naszego zdrowia. I urody ;) Co więcej – w wartościach bezwzględnych kwiaty o
intensywnym zabarwieniu mogą mieć więcej ich więcej niż winogrona czy pomidory.
Ogólnie rzecz biorąc wartość odżywcza kwiatów jest porównywalna do innych
części użytkowych roślin takich jak liście czy owoce. Kwiaty
są niskokaloryczne i odżywcze zarazem. Jedyny ich minus jest taki, że z
różnych powodów nie jesteśmy w stanie ich jeść w znacznych ilościach. Jednak
nie powinniśmy patrzeć na nie jedynie jak na fanaberię i ładny dodatek, ale
raczej - jak na cenny składnik dania, który nie tylko dodaje urody i smaku ale
i wartości odżywczej.
Smak i zastosowanie kwiatów jadalnych
Mam wrażenie, że większość kwiatów jest mniej lub bardziej
gorzka. W tej grupie wymienić należy aksamitki, forsycję, chryzantemy,
marcinki, nagietki, słonecznika czy stokrotki. Słodkie i chrupiące są kwiaty
liliowców (dla mnie najsmaczniejsze), mieczyków, funkii, storczyków. Natomiast
kwaśne są na przykład kwiaty begonii
(spróbujcie koniecznie!) i fuksji. Mało smaku ale dużo urody mają bratki,
dzwonki, bodziszki, niecierpki, pelargonia, chabry czy jeżówka.
Niektóre kwiaty mają bardzo charakterystyczny smak i zapach.
Pewnie znacie już smak nasturcji przypominający rzeżuchę. Ale czy wiecie że
pysznogłówka pachnie bergamotką, jak herbata Earl Grey? Można z jej kwiatów
przygotować aromatyczny i orzeźwiający napój. A jeśli lubicie kwiatowe zapachy,
spodobają Wam kwiaty lewkonii, lawendy, floksów, fiołków, frezji, magnolii czy
maciejki – można je dodać do lodów i innych słodkich dań. A może do wytrawnych?
Właściwie to czemu nie?
Gatunki kwiatów można by mnożyć. Prawdopodobnie większość
kwiatów jakie macie w ogrodach to kwiaty które możecie zjeść, pod warunkiem że
będziecie przestrzegać kwiatowego bhp o którym piszę na końcu.
Od czego zacząć przygodę z kwiatami na talerzu?
Przede wszystkim trzeba zacząć próbować kwiaty i sprawdzić
jak smakują. Wtedy pomysły same przyjdą do głowy. Możecie skorzystać ze
ściągawki powyżej i gorzkie lub kwaśne stosować do sałatek a typowo kwiatowe do
deserów. W zupach sprawdzą się liliowce, stokrotki, nagietki i fasola, a do
smażenia – również liliowce, a także robinia, koniczyna, czarny bez czy
magnolia.
Jeśli nie chcecie rzucać się od razu na głęboką wodę,
możecie zacząć od jedzenia kwiatów warzyw i ziół. Na przykład kwiaty cebuli,
szczypiorku, słonecznika, rukoli, kopru, mięty czy bazylii smakują tak jak
reszta rośliny. Nie dość że potrawa będzie bardziej atrakcyjna, to jeszcze
przestaniecie się przejmować że cebula wybija Wam w pędy kwiatostanowe i że
przegapiliście najlepszy termin zbioru rukoli ;)
Na zdjęciu macie właśnie
przykład takiej kojącej ogrodnicze sumienie sałatki, w której połączyłam
truskawki z liśćmi i kwiatami rukoli oraz kwiatami cebuli.
Kwiatowe bhp
Żeby Wasze kwiaty trafiły z rabatki do sałatki, powinniście
przestrzegać pewnych zasad, które szerzej omawiam na swoim blogu. Najważniejsze
zasady są następujące:
Przede wszystkim jedzcie tylko te kwiaty które znacie i co
do których jesteście pewni że są jadalne. Tutaj naprawdę warto odrobić pracę
domową i zapoznać się z listą roślin trujących i niejadalnych: amarylis piękny
(Amaryllis belladonna), Aster, azalia (Azalea), barwinek (Vinca), bluszcz
(Hedera), bieluń (Datura), ciemiernik (Helleborus), ciemiężyca (Veratrum), cyklamen
(Cyclamen), glicynia, słodlin, wisteria (Wisteria), goryczka (Gentiana),
groszek pachnący (Lathyrus odoratus), hiacynt (Hyacinthus), hortensja
(Hydrangea), irga (Cotoneaster), irys, kosaciec (Iris), jaskier (Ranunculus),
kaczeniec, knieć błotna (Caltha palustris), konwalia (Convallaria), lantana
pospolita (Lantana camara), lilia (Lilium), lobelia (Lobelia), lulecznica
(Scopolia), lulek (Hyoscyamus), łubin (Lupinus), naparstnica (Digitalis
purpurea), narcyz, w tym żonkil (Narcisuss), oleander (Nerium oleander), orlik
(Aquilegia), ostróżka (Delphinium), pokrzyk wilcza jagoda (Atropa belladonna),
piwonia (Paeonia), powojnik (Clematis), przebiśnieg (Galanthus), psianka
(Solanum), różanecznik (Rhododendron), sasanka (Pulsatilla), serduszka
(Dicentra), szafirek (Muscari), szalej (Cicuta), szczwół (Conium), tojad
(Aconitum), wawrzynek wilczełyko (Daphne mezereum), wiciokrzew (Lonicera),
wilczomlecz (Euphorbia), zawilec, anemon (Anemone), złotokap (Laburnum),
zimowit, krokus jesienny (Colchicum). Rośliny podkreślone należą do tych
najgroźniejszych.
Biorąc pod uwagę, że każdy z nas jest inny oraz zasadę
Paracelsusa "Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka
czyni, że dana substancja nie jest trucizną", zalecam ostrożność podczas
próbowania nowych gatunków roślin: zacznijcie od niewielkiej ilości - paru
płatków. Jeśli Wasz organizm to toleruje i nie widzicie niepokojących objawów,
po dwóch dniach spróbujcie zwiększyć porcję. Szczególną ostrożność zachowajcie
w częstowaniu kwiatami dzieci, osób starszych i alergików. Przy pierwszych
próbach jedzenia kwiatów jedzcie same płatki – bez słupków, pręcików i dna
kwiatowego.
Rośliny których kwiaty chcemy jeść chrońcie przed
szkodnikami i chorobami tylko fizycznie - nie stosujcie żadnych oprysków – ani
ekologicznych ani chemicznych, bo metody ochrony kwiatów przeznaczonych do
jedzenia nie zostały opracowane – jest to niszowy temat.
Nie jedzcie też kwiatów kupionych w kwiaciarni lub innym
sklepie sprzedającym rośliny. Możecie ewentualnie kupić takie rośliny (np.
begonie), ściąć wszystkie kwiaty i poczekać aż zakwitną ponownie – co najmniej
8 tygodni. A jeśli nie chcecie czekać, możecie kupić kwiaty jadalne w
specjalistycznych sklepach.
Smacznego! ;)
Więcej informacji na temat kwiatów jadalnych znajdziecie na
moim blogu.
dr Joanna Gałązka – ogrodniczka z wykształcenia i
zamiłowania. Swoją wiedzą i doświadczeniami dzieli się na blogu
offgrodniczka.blogspot.com. Jej ulubione
rośliny to te które da się zjeść. Namawia więc do jedzenia nie tylko ciekawych
warzyw i owoców, ale też kwiatów, chwastów i drzew. Angażuje się
w propagowanie kuchni bezodpadowej. W wolnym czasie uprawia ogródek,
podróżuje i gotuje. Najbardziej lubi kiedy przynajmniej niektóre z tych rzeczy
uda się połączyć.
Świetny tekst - czytałam już nie jeden na ten temat, ale ten jest wyjątkowo dobrze napisany i ciekawy
OdpowiedzUsuńTak, Joasia jest mistrzynią!
UsuńDzięki serdeczne! O kwiatach jadalnych mogę pisać bez końca :)
UsuńMniam mniam - może w końcu się przekonam - bo uwielbiam zdrowo jeść 0 wypromuje na swoim FB bo tekst bardzo przydatny - pozdrawiam Ciepiło :)
OdpowiedzUsuńZapraszam, teraz dobry moment, żeby próbować...
UsuńProszę koniecznie spróbować liliowców i begonii! To powinno Panią/Pana przekonać!
UsuńCiekawy tekst! Potrawy z dodatkiem kwiatów wyglądają tak ładnie, apetycznie. Niektórych kwiatów szkoda by mi było zrywać, ale np. liliowców mam dużo, może wreszcie po tym artykule będę je dodawać do sałatek.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i podziękowania dla Joasi.
Polecam się :)
UsuńA liliowce na prawdę rządzą, także polecam je na prawdę każdemu - i na surowo, i do zupy czy na patelnię!
Bardzo ciekawy tekst. Człowiek współczesny wie mało na temat dobrodziejstw natury.
OdpowiedzUsuńTo prawda! Może nie wszystkiego jesteśmy w stanie się dowiedzieć i nie wszystkie informacje nam się przydają, ale wiedza o tym co jest jadalne a co nie, według mnie jest wiedza podstawowa :)
Usuń