Deszczowy sobotni poranek. Trzeba wstać, dojechać do miasta na poranne wykłady. Po drodze wypić kawę, bo oczy się same zamykają, potem wygłosić wykład walcząc z zasypiającymi słuchaczami i pluskiem deszczu za oknem.
Już po wykładzie, przestało padać, więc jedziemy do lasu.
Tak, to ten moment. Magiczny moment, w którym szaro-oliwkowy liściasty las budzi się do kolejnego roku życia. I zakwita łanem zawilców.
Jak co roku zadziwia mnie ich piękno, delikatność, nietrwałość i bezkres łanów białych kwiatków.
Nie mam zawilców w ogrodzie, próbowałam, nie urosły. Mam więc powód by czekać na ten wspaniały moment i jechać do lasu.
To nic, że sobota deszczowa i niedziela deszczowa jeszcze bardziej.
Widać, jak z dnia na dzien zazielenił sie trawnik, wystrzeliły pączki.
Wiosna, bez wątpienia...
Bardzo ładne zawilce lubię takie zdjęcia
OdpowiedzUsuńPiękne białe łany kwiatów :)
OdpowiedzUsuńZachwycające! A wiesz, ja w piątek wybrałam się na wycieczkę w dolinki podkrakowskie i tam, w bukowych lasach - całe łany zawilców! Przylaszczki! Biało - fioletowe dywany kwiatów. Nie wiem jak to możliwe, ale widziałam je po raz pierwszy w takiej ilości, na naturalnych siedliskach, bo dotąd tylko w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jeden gatunek, dotąd mi nieznany - wydaje mi się, że to będzie kokorycz, pokażę w relacji z wycieczki. Gdybym się myliła, to bardzo proszę o korektę :)
Moje zawilce gajowe jeszcze daleko w polu :)
OdpowiedzUsuńJeg kom tilfældigt forbi din blog.
OdpowiedzUsuńGode billeder af de smukke anemoner.
Tak for kigget.
Ha` en god dag.
Sadziłam zawilce ale tez mi nie urosły za to ciemierniki tak, magnolia mi podmarzła, gdy jedena noc była z -5 stopni w marcu, okazało się, że fala mrozu przeszłą przez częśc ogrodu, włąśnie tam gdzie magnolia, wielka szkoda kwitó będzie jak na lekarstwo
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
o rany!!! to ostatnie zdjecie-ale widok!!! cudnie:)
OdpowiedzUsuń