Zawsze chciałam mieć daturę. Robiła na mnie ogromne wrażenie swoimi wielkimi trąbami kwiatów. Wyobrażałam sobie, że trudno ją przezimowac i faktycznie tak było. Chociaż przeczytałam w mądrych książkach co zrobić i tak je zmarnowałam. W tym roku spróbowałam jeszcze raz i już umiem i zadbać w lecie i przezimować.
Moje datury rosną w wielkich donicach na tarasie, blisko drzwi do garażu, którędy pojadą na zimowanie. Nie powtórzę już błedu z ustawieniem daleko w ogrodzie, gdzie wyglądały lepiej, ale dotarganie ich jesienią do domu było prawie niemożliwe.

Zaczęłam je podlewać jeszcze wiosną, w piwnicy, a wystawiłam do ogrodu w maju, już rozrośnięte z liśćmi. Przez cały okres wegetacyjny zasilam specjalnym nawozem i obficie podlewam. Ponieważ w suche dni opadają im listki, doniczki wstawiłam do miednic, w których woda dłużej stoi. Moje datury kwitną skokowo, szykują się, otwierają wiele kwiatów i potem robią przerwę zbierając siły do następnego razu.

Ciągle są piękne i rozrośnięte a już niedługo pójdą zimować do najcieplejszej piwnicy, bo tam jest im najlepiej. A może uda mi się je rozmnożyć?