Wczorajsze przedpołudnie spędziłam w Ogrodzie Botanicznym. Wśród wielu roślin, które dopiero zaczynają wegetację, wypuszczają pączki albo szykują się do kwitnienia, zachwycił mnie leszczynowiec chiński (Corylopsis sinensis).
Już ubiegłej wiosny miałam go na oku, ale nie mogłam się zdecydować czy podoba mi się na tyle, żeby go mieć u siebie. To bardzo dekoracyjny krzew, który wpisuje się w lukę czasową po kwitnieniu przedwiosennych wczesnych oczarów, kalin, a przed troszkę późniejszymi. Kwiaty leszczynowca są delikatne, pastelowe, ale zobaczcie jak jest ich dużo:
Moim zdaniem są kapitalną ozdobą do naturalistycznych, trochę dzikich ogrodów. Leszczynowiec nie jest roślina bardzo wymagającą, poradzi sobie na dość przeciętnej glebie, w chłodniejszych rejonach kraju może mieć jednak problem z zimowaniem. Dotychczas spotykany był głównie w kolekcjach ogrodów botanicznych ale pojawia się już w sprzedaży.
Wiosna w Ogrodzie Botanicznym UW dopiero się rozkręca, na rabatach kwitną ciemierniki i prymulki.
Trwają też prace przygotowawcze do nadchodzącego Tulipanowego Festiwalu (więcej tutaj), który będzie miał miejsce w dwa nadchodzące weekendy: 16,17 oraz 23,24 kwietnia.
Poza krótkim spacerem w ogrodzie, byłam także w szklarniach. Mam ogromną przyjemność uczestniczyć w wyjątkowych zajęciach dla pasjonatów (pasjonatek) ogrodnictwa, współorganizowanych przez Ogród Botaniczny UW i Łazienki Królewskie. Zajęcia nazywają się Uroda Ogrodu i są fantastyczną możliwością poznania różnych aspektów artystycznego ogrodnictwa (więcej tutaj). To też wyjątkowo rzadki przykład ciekawych i dobrze zorganizowanych zajęć edukacyjnych dla dorosłych (i seniorów).
Spacer w szklarniach to zajrzenie do świata roślin tropikalnych. Często widzimy ogromne, cudnie rozrośnięte okazy naszych domowych roślin ozdobnych czy roślin użytkowych. W warunkach wysokiej temperatury i wyższej wilgotności rosną, kwitną i owocują zdecydowanie lepiej niż w naszych suchych mieszkaniach.
Wśród wielu, wielu pięknych i ciekawych roślin ozdobnych i użytkowych zwróciłam uwagę na sagowce. To bardzo ciekawa grupa roślin nagozalążkowych, które nie są iglakami, a pokrojem przypominają palmy.
Sagowce przemykają gdzieś niezauważane przez rozdziały podręczników botanicznych... Może czasem zapamiętamy coś o ich cyklu rozwojowym albo uwicionych plemnikach, ale poza suchą wiedzą warto popatrzeć jak piękne są to rośliny. Oczywiście, wymagają specjalnych warunków uprawnych i trudno im będzie rosnąć w naszych domach... Popatrzmy zatem w szklarniach na pozwijane niczym macki głowonoga młode liście, albo owocolistki na szczycie pędów...
Zachęcam do spaceru w Ogrodzie Botanicznym, można tu wyśledzić ciekawe rośliny, można po prostu odpocząć...
Można też zainspirować się i zastanowić nad kupnem leszczynowca :) Już prawie wiem, gdzie by się zmieścił w moim ogrodzie...
Widzimy się na Tulipanowym Festiwalu - dwa najbliższe weekendy? więcej tutaj
Piękny ten leszczynowiec...u mnie niestety się nie zmieści :(. A na tej ławeczce to z chęcią przysiadłabym na dłużej z dobrą książką :)
OdpowiedzUsuńOj, ja też :-)
Usuń"Trochę dziki, naturalistyczny ogród" - tak, będzie pasował ;)
OdpowiedzUsuńCudownie wyglądają te rośliny :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce na spotkanie i miłą rozmowę :P
OdpowiedzUsuńJa też mam chrapkę na leszczynowca. O wiele piękniejszy bo delikatniejszy odcień żółtego niż u forsycji :)
OdpowiedzUsuńLeszczynowca w końcu sobie kupiłam :), jest malutki, jednak kwitnie, na ciemnym tle wyglada prześlicznie, bardzo upiększa i rozwesela ogród, ten żółty kolor kwiatów jest niesamowity :), polecam nie zastanawiać się :):)
OdpowiedzUsuńTo chyba nie mam wyjścia :-)
UsuńTo chyba nie mam wyjścia :-)
Usuń