26 sty 2014

Awangardowa bromelia - niezawodna piękność

Do kolekcji roślin dekoracyjnych w zimie warto dorzucić bromelie. Zgodnie z systematyką botaniczną jest to rodzina roślin jednoliściennych, nazywana po polsku bromeliowate lub ananasowate (Bromeliaceae), co od razu wskazuje na typowego jej przedstawiciela: ananasa jadalnego. W ostatnich latach bardzo rozbudowana została także oferta ozdobnych bromelii, dostępnych na naszym rynku właśnie w sezonie jesienno-zimowym.
Bromelie rozpoznamy po charakterystycznym pióropuszu sztywnych liści, które często są zielono-szare, paskowane albo zielono-bordowe. U niektórych roślin są kolczaste, a u innych trawiaste lub krótkie i szerokie. Dla mnie jest to istotny element wyboru: obecność w domu kotów wyklucza rośliny o wąskich, trawiastych liściach. Pomiędzy  liśćmi, raz w roku, pojawia się pęd z dorodnym kwiatostanem, którego dekoracją są wielokolorowe i bardzo dekoracyjne liście. Chyba największe kwiatostany ma echmea:

Bromelie w środowisku naturalnym, występują w lasach tropikalnych Ameryki Południowej, a od XVIII wieku są uprawiane jako rośliny ozdobne w Belgii i Holandii. Hodowcy tworzą wciąż nowe odmiany o intensywnych, kontrastowych barwach. Szczycą się także nowatorskimi metodami hodowli, które nie tylko zapewniają szybką produkcją metodami in vitro nowych odmian, ale są także przyjazne środowisku. W efekcie, przez cały rok można znaleźć nowe zestawy kolorystyczne roślin z gatunku: echmea, guzmania, bilberia, bromelia, neoregelia itp. Jest w czym wybierać!
Ja wybrałam frezeę (Vriesea) z dwukolorowej serii Sweet RomanceVriesea należy do bromelii o wzniesionym pokroju, a pomiędzy czysto zielonymi liśćmi powstaje piękny, rozgałęziony dwukolorowy kwiatostan.
Najczęściej frezee mają czysto czerwony kwiatostan i ciemne, paskowane liście, jak tu:
 
Wszystkie bromelie cechują się niewielkimi wymaganiami. Aby długo cieszyły nasze oczy należy:
  • postawić je w jasnym miejscu, ale nie na parapecie, raczej na stole, stoliku, półeczce w głębi mieszkania;
  • podlewać wodą z kranu lub deszczówką od góry, wlewając niewielką ilość wody do środka rozety liści;
  • utrzymywać wilgotność podłoża, ale nie przedobrzyć z podlewaniem;
  • dokarmiać umiarkowanie nawozem dla roślin kwitnących.
Ponieważ bromelie kwitną tylko raz, nawet hodowcy piszą wprost: po przekwitnięciu, zrób miejsce dla nowej bromelii, a poprzednią odstaw w spokojne miejsce na zasłużoną emeryturę i traktuj jak roślinę o typowych, dekoracyjnych liściach. Jeśli przy roślinie matczynej wyrosły nowe pióropusze, można je odsadzić i ukorzenić w nowym pojemniczku. Moja tiliandsia, która kwitła od czerwca ciągle wygląda atrakcyjnie i choć już nie zakwitnie zdobi mój pracowy parapet.
 
Dlaczego jeszcze lubię bromelie: dają wiele możliwości aranżacyjnych. Można ustawić je w kąciku trochę orientalnym (wielokolorowy indyjski dywanik w tzw. salonie).
Można w zupełnie innej osłonce, umieścić w pokoju młodego pokolenia. Nie martwmy się, bromelia ma tak małe wymagania, że nawet młody człowiek, który nie przejął po nas pasji ogrodniczej, nie powinien jej zmarnować.
Można także, uspokoić otoczenie, tak, aby to właśnie wielokolorowa roślina dominowała w spokojnym, naturalnym otoczeniu (mój pokój).
Polecam także bromelie jako prezenty dla osób, które nie bardzo lubią zajmować się roślinami, albo są po prostu zabiegane. Nawet jeśli nie poświęcimy im zbyt wiele uwagi, będą dekoracyjne przez wiele miesięcy!
Moje doświadczenia z ubiegłego tygodnia wskazują na jeszcze jedną zaletę: łatwo  jest je transportować nawet w zimie: należy zawinąć je w polarek, włożyć do dużej, szczelnej torby i szybkim krokiem biec ze sklepu do autobusu! Uda się na pewno! A w domu: odwijamy bromelię z polarka, robimy ciepłą herbatkę, polarek kładziemy na kolanach, tak żeby kotu, który na nas czeka było wygodnie i już jest bardziej radośnie, energetycznie i kolorowo, prawda? 
 
Hmm, czy w najbliższych dniach nie ma powodu, żeby kupić kolejną bromelię?
 
Na pewno jest powód, żeby zajrzeć tu:
Zapraszam!
 Zapraszam!
 

24 sty 2014

Zimna, zimna zima

Dzisiejszy poranek przywitał nas mrozem za oknem i pięknymi mroźnymi rysunkami na oknach.


Paprocie to czy widłaki? a może iglaki z mroźnych igiełek?
Przy wyżowej pogodzie jest znacznie więcej słońca. Kociska grzeją się na parapetach, zwartnice kwitną jak szalone już drugi miesiąc. W promieniach słońca są fantastycznie mięsiste.
Czysto białe (śnieżne?) kwiaty przechodzące w zielonkawą gardziel są doskonałe. Otwierają się jeden po drugim i kwitną i kwitną...

Pomimo ogromnego mrozu, który towarzyszy nam w tym tygodniu, poczyniłam zakupy nowych, cudnych roślin do domu. Pretekstem była wizyta na giełdzie ogrodniczej i kupowanie kwiatów dla solenizantek - Agnieszek. Szczęśliwie udało mi się owinąć kwiaty polarem, dobiec do wygrzanego samochodu i dowieźć do domu w dobrym stanie. Piękne są, niedługo je opiszę!

A w międzyczasie zapraszam tu:
Zapraszam!
 

19 sty 2014

Planowanie zmian w ogrodzie - początek gorączki zakupów

W mijającym tygodniu napłynęły do mnie katalogi ogrodnicze. Przeglądam, przeglądam i raduję oczy kolorami letnich kwiatów. Jak co roku: nowości, sprawdzone odmiany, wymarzone unikaty.
Co wybrać?
W ubiegłym sezonie w wielkich pojemnikach zaplanowałam daliową kompozycję. Ponieważ dalie mają wszystkie możliwe kolory, z których naprawdę trudno wybrać tylko dziewięć (mam trzy pojemniki po trzy dalie), po długim zastanowieniu zdecydowałam się na delikatne zestawienie w dwóch donicach: fioletowo-różowe przełamane żółtym. A w jednej donicy miało być bardziej zdecydowanie: bordowo z żółtym. Taki był plan. W czerwcu zakwitła pierwsza dalia.
Jest piękna i pasuje do kolorów rabaty, choć jest inna niż zamówione. Kolejne też były piękne, ale inne niż zamówione (tutaj zgodna jest dalia nr 3):
Ostatecznie, było też pięknie, ale zupełnie inaczej niż chciałam. I po co te wszystkie cudne zdjęcia w katalogach, po co nazwy odmian i ich opisy. Po co wieczory spędzone na dobieraniu kolorów do wymarzonej kompozycji. Po co wybierać pieczołowicie te wymarzone i najpiękniejsze dziewięć z dziewięćdziesięciu możliwych? Szczęśliwie akceptuję wielokolorowość, nie upieram się aby mieć ogród biały albo fioletowy.  W tym roku znowu wybiorę dziewięć, może lepiej trafię...
Dostałam też katalogi lilii, pomimo tego, że mam już wiele, dokupię jeszcze troszkę. Tylko kilka...
Ostatnio bardzo podobają mi się lilie jednokolorowe.
Ale na nowo porządkowanej rabacie kwiatowej potrzebne będą wysokie, obłędne lilie OT. Sprawdzę co już mam i dosadzę jeszcze kilka. Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani do lilii OT popatrzcie na rozmiar kwiatu: lilia OT Saltarello.
Powolutku planujemy zakupy, nowe nasadzenia, sprawdzamy jak kondycja zimujących roślin. A jak Wasze plany?

16 sty 2014

Zima: biało za oknem, biało na parapecie...

Wczoraj przez całe popołudnie padał śnieg. Przechodziłam przez Ogród Saski, który nagle stał się miejscem magicznym, prawie malarskim.
Zwróciłam uwagę na fantazyjne i trochę groźne wierzby płaczące. Pamiętam z dzieciństwa, zabawy na ich pogiętych konarach. Na wielkich, starych krzewach cisu śnieg ułożył przestrzenne wzory.
Tradycyjnie, jak zawsze kaczki czekały na swoje jedzonko, dzieciaki wybiegły ze szkoły na górkę...
Pobiegłam dalej, na swoje spotkanie. Wracałam po zmroku i było jeszcze bardziej bajkowo.
Padający śnieg wszystko wyciszył i uspokoił. Miasto tętni życiem gdzieś dalej. Tutaj przechodzą nieliczne osoby. Jest magicznie.
A rano mogłam pojechać na giełdę, sezon storczykowy w pełni. Kupiłam kremowo-białą piękność, która towarzyszy mi w pracy. Podnoszę wzrok znad klawiatury i mam biel za oknem i delikatną biel na parapecie.
Pozdrawiam!

13 sty 2014

Planowanie zmian w ogrodzie - rabata przed domem

W tym roku planujemy dalej zmieniać i porządkować rabaty. Jedną z problematycznych jest "przedogródek" czyli rabata przed domem. Przyznam, że czasami kończą mi się pomysły, dlatego zbieram moje przemyślenia, oczekując dobrej rady. Jak ulepszyć tę rabatę?
Rabata jest kiszkowata w kształcie, ma ok 2-2,5 m głębokości i biegnie wzdłuż domu od podjazdu do ścieżki do furtki. Od czasu, kiedy zamieszkaliśmy, po drugiej stronie drogi dojazdowej las zmienił się w niskie bloki, więc rabata powinna stopniowo nas od nich oddzielać (w zamyśle: całorocznie). Gleba u nas beznadziejna, wystawa wschodnia, więc słońce praży od rana do popołudnia.
Zacznijmy od początku, jedno z pierwszych zdjęć, lipiec 2007.
 
Co widać (pomijając chaos okołoremontowy): trzy blisko posadzone jałowce chińskie odziedziczone po poprzednikach i moje pierwsze smętne nasadzenia: azalia, rozchodnik, byliny i świerk płaczący. Szczęśliwie czas płynie, rośliny rosną, nowe nasadzenia poczyniłam i na kolejnych zdjęciach jest lepiej: grudzień 2009.
Zaryzykuje nawet: jest ładnie (w tej części rabaty). Jałowce robią ładne tło, sosna Wintergold przebarwiona jak trzeba, po bokach świerk i miskant, dołem trzmielina.
Pozwalamy aby czas przebiegł dalej i jest wiosna: maj 2012.
Mamy cudowny chaosik kolorków: duży rododendron (po poprzednikach), troszkę łysieje dołem, ale okazał się być dwoma: bardzo wczesnym prawie białym i późniejszym różowym. Przy nim azalia, która miała być żółta, a jest pomarańczowa i krzewuszka, która była szczepiona na pniu, ale śnieg zjeżdżający z dachu obciął jej głowę :). Na pierwszym planie, późniejsze dosadzenia: widać głównie sosnę piramidalną, o lekko niebieskawych igłach. W tle widać, że z jałowcami jest gorzej, natomiast świerk jest cudny, prawda? Inne ujęcie:
Tutaj królował berberys, który chronił rabatę przed psimi podkopami, dalej jałowiec numer dwa w wersji jeszcze całkiem, całkiem, obecnie na granicy wykopania. Zamiast berberysu już jest hortensja. Przeskakujemy troszkę czasu i jesteśmy we wrześniu 2013. 

I tu widać problem: jałowce są zupełnie do niczego. Wiosną 2013 podcięłam im wszystkie żółte części, nawoziłam, podlewałam czym tylko się dało i niewiele z tego wynikło. Dosadziłam różne wypełniacze: rozchodniki, żurawki, hosty, tawułki itd. i całość nie jest zła, tylko te nieszczęsne jałowce.
Zdjęcie z drugiej strony, sierpień 2013: sosna wąskokolumnowa ładnie rośnie, płożące iglaki wypełniły dół, do rozważenia co z krzewuszką.
I dalsza część, sierpień 2013:
Za sosną jeszcze drobna jabłoń ozdobna, czerwonolistna, pod nią już nie ma berberysa. Niebieskawa sosna i żywotnik rosną w  jednej linii, a od przejścia oddziela je niziutki żywopłocik z tawuły.
W zeszłym roku wykopałam berberysa, zastąpiłam go hortensją. Ale czym zastąpić nieudane jałowce? Mam takie pomysły:
1. klon palmowy;
2. grujecznik (może wersja płacząca);
3. miłorząb szczepiony;
4. jabłoń ozdobna;
5. wiąz płaczący.
Jak sądzicie, jak ulepszyć tę rabatkę?
Pozdrawiam!
 

 

9 sty 2014

Początek stycznia w kwiatach

Dla przełamania szarości zaokiennej zaopatrzyłam się w różnorodne kwietne poprawiacze nastroju.
W moim pokoju, jak zwykle w sezonie zimowym (hmmm....zimowym!) kwitnie kliwia. Jest już bardzo rozrośnięta, wiosną podzielę ją do kilku doniczek i przyszłej zimy będę mieć jeszcze więcej kwiatów! Więcej o kliwii pisałam tu, zachęcam do uprawy tej naprawdę bezproblemowej rośliny domowej!
Oczekiwane od kilku tygodni rozkwitły też zwartnice (amarylisy). W tym roku kupiłam cebule o białych kwiatach. Są wyjątkowo dostojne i eleganckie. O tym jak dbać o zwartnice pisałam już dwa razy.
Na jednym z kuchennych parapetów hoduję storczyki. Od listopada kwitnie ludisia. Ma fantastyczne drobniutkie kwiatki, jak małe motylki! Pisałam o niej tutaj.
I kolejny falenopsis, kupiony przy okazji wizyty na giełdzie kwiatowej. Tym razem jasne, żółte kwiatki z różowymi środeczkami.
W ogrodzie, też nie jest smutno. Od listopada nieprzerwanie kwitnie kalina wonna. W niektórych latach przemarza, w innych rozpoczyna sezon przedwiosenny! Więcej informacji tutaj.
I kończy kwitnienie najwcześniejszy różanecznik. To trzeci raz, kiedy kwitnie, choć pierwsze raz w trakcie kalendarzowej zimy! Wcześniej pisałam o nim tutaj.
Wiele roślin czeka na ciepełko, pąki nabrzmiałe, zobaczymy co dalej z zimą/wiosną...
 


5 sty 2014

Skandynawskie mało zimowe ogrody cz.2 - ogrody skalne inaczej

Nigdy nie marzyłam o ogrodzie skalnym, kamienistym. Założony we wczesnej młodości u koleżanki ogródek skalny w formie mogiłki był jedyną próbą stworzenia takiego ogrodu. Owszem lubię elementy kamienne, ścieżki, podjazdy czy dekoracje z prawdziwego kamienia, ale nie mam u siebie typowo "skalnego" ogródka.
Odwiedzając ostatnio Szwecję, wybrałam się na wycieczkę na dalekie przedmieścia Sztokholmu, nad odnogę jeziora Maelaren, gdzie właściciele ogródków nie mają dylematu: mieć skalny ogródek, czy go nie mieć, gdyż ogrody po prostu są skalne. Skalne w najbardziej geologicznym, naturalnym znaczeniu wskazującym na specyfikę podłoża, na którym powstają skandynawskie miasta, a w nich- skandynawskie ogrody.
W grudniowym słońcu podziwiałam efekty wysiłków, alby zagospodarować ogródki przy domach w dzielnicy Haesselby Strand. Ogródki przy parterowych mieszkaniach dochodzą praktycznie do brzegu jeziora, ale większą ich część zajmują wielgachne granity, które lśnią w słońcu jak cielska wielorybów.
Pomiędzy kamieniami, w ich zagłębieniach przetrwają tylko najsilniejsze rośliny.
Zimozielone pędy bluszczu i bylin okrywowych pokrywają szare podłoże, sprawiając wrażenie cudownych, trójwymiarowych kobierców.
Gdzieniegdzie rośliny muszą być uprawiane w pojemnikach, fantastycznie dobranych do stylistyki tego miejsca. Zachwyciły mnie też niewysokie drzewka ozdobne i owocowe, pracowicie przycinane, wzbogacające tę kompozycję rysunkiem kory.
Jedną z często stosowanych tu roślin jest bergenia, jak widać doskonale znosząca te surowe warunki, dekoracyjna także zimą. Wpisałam jeszcze więcej bergenii do moich planów ogrodowych!
A może pozwolić, aby na kamieniach królowały po prostu mchy i porosty? Doskonały pomysł, tak uważam...
Można dodać kilka zimozielonych krzewów: rododendrony, laurowiśnię, mahonię, a także dzikie róże i głogi o czerwonych pędach i ogród jest atrakcyjny przez cały rok. Aby docenić wysiłek ogrodników, zobaczmy jak wygląda druga strona ścieżki wijącej się bezpośrednio nad wodą.
Nad brzegiem tej części jeziora Maelaren rozciągają się tereny rekreacyjne, gdzie w wielu miejscach bloki i szeregowce dochodzą blisko linii brzegowej.
Pomiędzy domami posadzono wiele krzewów dających schronienie i pożywienie ptakom. Dawno w Polsce nie widziałam tylu wróbli co tutaj! Tereny rekreacyjne przechodzą w bardziej naturalistyczne tereny rezerwatu przyrody, który rozciąga się aż do następnej dzielnicy: Blackeberg. Tutaj zlokalizowano wiele przystani jachtowych, uśpionych o tej porze roku.
Nasza ścieżka wije się wśród głazów i w lesie, chwilami prowadząc na wierzchołki skalistych wzniesień z widokiem na rozciągnięte u naszych stóp jezioro.
 
Skręcając w stronę linii metra mijamy stare domy, pochodzące z początku XX wieku, trochę ponure i zarośnięte. Wybudowano je z przeznaczeniem na dom dziecka, a obecnie jest tu centrum konferencyjne.
Przed murowanym domem rozciąga się ogród, w którym można zrozumieć, jak ważna jest oś widokowa ogrodu...
Widać, że słońce już nisko, cienie bardzo długie, jest ok godz.14, za chwilę dzień się skończy...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...