STRONY MOJEGO OGRODU:

30 wrz 2014

O obfitości nasturcji i inwazji żarłoków...

W jednym z ostatnio odwiedzanych ogrodów zauważyłam przepiękną nietypową rabatę. Kto odgadnie w jakim towarzystwie posadzono łan nasturcji?
Bardzo podoba mi się to zestawienie. Szczególnie sprawdzi się na odkrytym, słonecznym miejscu. Gęsto posadzona lawenda tworzy szpaler, żywopłocik, a może pachnącopłocik? Jest tez ochronną ramą dla gęstwiny nasturcji wysianych w części środkowej tej rabaty.
Pnące pędy nasturcji większej (Tropaeolum majus) co prawda wychodzą poza swoje miejsce, ale przez to kompozycja jest jeszcze piękniejsza. Teraz, w końcu września lawenda jest już równo przycięta i sercem kompozycji jest ognista mieszanka nasturcjowych kwiatów. Moim zdaniem nasturcje to jedne z najpiękniejszych kwiatów i ze względu na wyraziste kolory i ze względu na kształt płatków.
Są fantastyczne jako kolorowy dywan i bardziej z bliska...
A w jesiennej wersji odwiedzanego ogrodu, rabata z nasturcjami jest najbardziej dekoracyjnym elementem ogrodu. Myślę, że takie zestawienie lawendy i nasturcji jest bardzo ciekawym pomysłem do wykorzystania jako inspiracja.
W moim ogrodzie, nasturcji nie będzie w takiej ilości, gdyż nastąpiła inwazja głodnych żarłoków...
Moje nasturcje zostały po prostu pożarte przez głodne gąsienice.
 Piękne, włochate, kolorowe i bardzo, bardzo głodne. To gąsienice bielinka kapustnika. Z braku kapusty zjadają nasturcje...

Podziwiajmy zatem wszystkie gatunki jako elementy bioróżnorodności, które łączą rozmaite zależności, także pokarmowe...
Kompozycja zjadającego ze zjadanym....

28 wrz 2014

A pnącza się pną i kwitną i kwitną

W tym roku dosadziłam w ogrodzie pnącza, które z powodzeniem uprawiałam na moim dawnym, miejskim balkonie. Niezbyt ciekawy dawny zjazd do dolnego garażu to dobre miejsce na rdest Auberta (Fallopia aubertii). Kiedyś ten zjazd był używany, nie ma przy nim dobrej ziemie, jest słonecznie i sucho, a w przeciągu kilku lat planuje gruntowna przebudowę. Szkoda mi było sadzić tam wymagających roślin, wybrałam zestaw tani i niezawodny. Na prostej konstrukcji rozpięłam sadzonkę rdestu, która w momencie zakupu miała mniej niż metr wysokości.
Rdest Auberta jest najszybciej rosnącym pnączem. Jego przyrosty to  kilka metrów rocznie. Roślina pracowicie owija się wokół podpór tworząc zieloną kolumnę. Dopiero starsze pędy rozgałęziają się, dlatego raczej ma pokrój wąskiego na dole wachlarza niż regularnej ściany.
W ciągu pół roku mamy zieloną kolumnę sięgającą pierwszego piętra. rdest jest polecany właśnie do szybkiego zakrywania miejsc mało atrakcyjnych. Nie jest rośliną o wyrafinowanym kształcie liści lub kwiatów. Jego atutem jest ogromna siła wzrostu i wielka wytrzymałość. W końcu lata rdest kwitnie, a jego kwiaty są niepozorne, zwykłe, takie rdestowe...
Jak widać daleko im do finezji powojników czy milinu, ale jeśli jest ich dużo, tworzą całkiem malownicze białe rozczochrane czupryny. U mnie dopiero zaczynają kwitnienie, dużo później niż przebarwione już dzikie wino w tle...
W kwiatowej części ogrodu posiałam wilce purpurowe (Ipomoea purpurea). Dawno ich nie miałam, a przecież tak bardzo je lubię. W tym roku mam mieszankę z grupy Eden o tradycyjnych fioletowo-różowych kwiatach. O dziwi, moje wilce nie kwitły w lecie, a jedynie rosły, a teraz, gdy są już szeroką kolumną wspierającą się na mocnych podporach codziennie są obsypane mnóstwem jednodniowych kolorowych trąbek...
Oby miały szansę jeszcze kwitnąć i kwitnąć, a potem pozbieram nasionka i będę mieć w przyszłym roku kolejne kwitnące zielone kolumny.
Mój ulubiony zestaw kolorów to ten z amarantowymi paseczkami, o taki....
Wilce i rdest przyciągają jeszcze wiele owadów, które uwijają się trochę tak jak my, jeszcze tyle do zrobienia, jeszcze tyle planów jesiennych...
Pozdrawiam po pracowitym weekendzie, myśląc co trzeba zrobić w kolejnym tygodniu!

25 wrz 2014

Kolorowe kuleczki czyli ardizja

W ostatnich dniach odwiedziłam giełdę kwiatową, gdzie poza typowo jesiennymi roślinami, widać bogactwo różnych roślin ozdobnych do wnętrz. Spośród wielu różnych, wybrałyśmy kilka dla koleżanek na imieniny, bo to był główny cel wizyty, a także coś dla siebie. Moje zbiory powiększyły się o ardizję karbowaną (Ardisia crenata), która miałam na oku, odkąd zobaczyłam ją w warunkach bliskich naturalnym. W naszej strefie klimatycznej, ardizja jest oferowana w sezonie zimowym, jako roślina z ozdobnymi owocami.
Ardizja jest niezbyt dużym krzaczkiem o sztywnych, skórzastych liściach, pomiędzy którymi pojawiają się białe, niepozorne kwiaty. Liście przypominają trochę liście fikusa, choć są bardziej błyszczące.
Kwiaty są niewielkie, w formie dzwoneczków. Jeśli będą zapylone, wtedy wytworzą owoce, które jak widać są zbiorami kuleczek w radosnych kolorach. Małe owocowe kuleczki są zielone, potem mają czerwoną plamkę, a w zimie będą czerwono-bordowe. Są upakowane na szypułkach jak rozbłyskające ognie sztuczne.
W warunkach domowych, ardizja wymaga przeciętnej gleby i przeciętnego stanowiska. Ważne jest, żeby jej nie przesuszyć, ale i nie zamoczyć przesadnie. W okresie zimowym, dobrze jej zrobi odpoczynek w chłodniejszym i suchym miejscu w temperaturze ok. 15 stopni. Wiosną zaś można ją po stopniowym zahartowaniu, wystawić do ogrodu albo na taras.
Ardizja ma ciekawy pokrój, jakby piętrowych chmurek z liści, pomiędzy którymi pojawiają się kwiaty i owoce. Starsze liście opadają, a roślina ma coraz wyższe gołe pędy z chmurami na szczycie.
Moja ardizja jest jeszcze niewielka, mam nadzieję, że będzie jej u nas dobrze. Na razie stoi na półeczce w pokoju dziennym, a na zimę przeniosę ją do chłodniejszego wiatrołapu.
Już nie raz pokazywałam, że robienie zdjęć w domu pełnym kotów nie jest łatwe, gdyż większość ujęć wygląda tak:
To dwie siódme naszego kociego towarzystwa czyli czarny Pączuś i trójkolorowa Pusia.
A wracając do ardizji, utrzymanie jej w warunkach suchego i ciepłego mieszkania może nie być łatwe. Występuje ona bowiem w rejonach bardzo bardzo wilgotnych. Czyli w swojej ojczyźnie wygląda tak jak poniżej (zdjęcie nie jest ciemne, jest na nim widoczna wszechobecna wilgoć).
Gdy zobaczyłam ten krzaczek w przecudownym ogrodzie botanicznym wysoko w górach na Bali, długo nie mogłam przypomnieć sobie co to za roślina. Wiedziałam, że u nas jest dość rzadką ale spotykaną rośliną doniczkową, a tutaj rośnie na klombie i ma rozmiary całkiem pokaźne. Pięknie widać też chmurkowaty pokrój i piętrowość liści. Rozetki zielistek mogą stanowić wzorzec wielkości, myślę, że krzew był mojego wzrostu.
Wprawne oko dojrzy w tle drzewiaste paprocie, ale to zupełnie inna opowieść, z którą czekam do długich zimowych wieczorów...
Mam więc ardizję, mam całkiem chłodny i niezbyt suchy dom, mam zatem szanse na dłuższą uprawę. Może stanie się naszym stałym mieszkańcem, a nie tylko sezonowa rzadkością. Zobaczymy czy się uda...
 

23 wrz 2014

Początek jesieni w ogrodzie

Wczoraj po bardzo  pracowitym weekendzie, wróciłam wcześniej do domu i miałam czas na spokojny spacer po ogrodzie. Powolutku ogród robi się jesienny, choć w dalszym ciągu jest w nim wiele roślin w pełni rozkwitu. Zmieniana wielokrotnie kompozycja przed wejściem wygląda teraz tak:
Widać, że kanny w donicach powoli tracą liście i niedługo trafią na zimowanie do piwnicy. Wysokie, najpóźniejsze astry marcinki rosnące za nimi, nawet nie mają jeszcze pączków. Amarantowe floksy ciągle kwitną, podobnie jak pelargonie w pojemnikach i różowiejąca hortensja na podjeździe.
Podobają mi się pnie wiśni, są takie skórzaste, a po przycięciu gałęzi, stały się bardziej widoczne. Na rabatach w ogrodzie ciągle kwitną hortensje, które w tym roku mają wyjątkowo wielkie kwiatostany.
Pomiędzy liśćmi znalazłam zapomniany prawie ostatni kwiat zimowita.
Na wrzosowisku, pomiędzy wrzosami, mam kolejna odsłonę kokoryczy, tym razem żółtych.
Na różance, tez jeszcze trwa kwitnienie, róży nienazwanych w całkowicie typowym różanym różowym.
Zupełnie nie miałam głowy do zakupu cebulek, może jakieś ciekawe sugestie? Co kupić poza nową porcją krokusów, szafirków, czosnków i kilkoma kolorami tulipanów?
 
Pozdrawiam wrześniowo...wrzosowo...
 

17 wrz 2014

Rozchodniki - do wyboru do koloru...

W drugiej połowie lata i jesienią lubię rozchodniki okazałe (Sedum spectabile), o których już pisałam w 2009 roku, tutaj. Pominę refleksje o błyskawicznym upływie czasu (tak, tamten post o rozchodnikach napisałam pięć lat temu!), ale to właśnie wraz z upływem czasu pewne miejsca w ogrodzie przestały być słoneczne, najstarsze kępy rozchodników powykładały się na boki, inne miejsca już nie są ocieniane przez wycięty las, jednym słowem przyszedł czas na rozchodnikowe porządki.
Na przestrzeni tych pięciu lat zmieniła się także oferta roślin dostępnych na rynku. Kiedyś zdobycie odmianowych, innych niż tradycyjnie zielone rozchodników, wymagało poszukiwań, wysyłkowej sprzedaży nadwyżek przez innych pasjonatów albo innych skomplikowanych zabiegów. Teraz, wystarczy wyprawa do centrum handlowego i już, można wybierać w odmianach o różnych kolorach liści i kwiatów. Ponieważ potrzebowałam uzupełnić swoje zbiory o odmiany, które kiedyś miałam, a potem gdzieś zginęły, stanęłam przed trudnym wyborem, co kupić:
czy kierować się odcieniem kwiatów odmian prawie zielonolistnych?
czy wybrać kwiaty prawie białe czy prawie bordowe?
czy zdecydować się na różnorodność w kolorach liści? bardziej widoczny biały brzeg czy obwódka ledwo zarysowana?
Niestety, tym razem na doniczkach nie było nazw odmian, więc mogę się domyślać jedynie, co kupiłam, a czego nie kupiłam. Tym razem byłam rozsądna i dokupiłam tylko dwie odmiany, które uzupełniają rabatkę, na której mam już jedną z najciemniejszych odmian czyli Purple Emperor. Moje zakupy wyglądały więc tak:
W tym zestawieniu widać, że mimo ogólnego podobieństwa, poszczególne odmiany różnią się pokrojem. Dwie odmiany na dole czyli bordowa Purple Emperor i białoobrzeżona Frosty Morn są wyraźnie delikatniejsze od ustawionych powyżej rozchodników mieszańcowych z grupy Herbstfreude (Autumn Joy). Widać to także na moich okazach, poczynając od delikatnego, o niewielkich kwiatostanach, purpurowego (z niewielkim dodatkiem mszyc)...
przechodząc do szerokich talerzyków w wersji bordowej (odmiana Meteor albo Autumn Joy)...
i białej (to odmiana Star Dust).
Od lat z powodzeniem uprawiam w kilku miejscach ogrodu, chyba najwyższą odmianę rozchodnika okazałego - Matrona. Ta odmiana ma silne pędy, duże liście, jest lekko podbarwiona kolorem bordowym, a kwiaty ma jaśniejsze w trudnym do określenia odcieniu pudrowego różu.
Tutaj, na podjeździe rośnie wśród traw, a w innych miejscach planuję z niej obwódkę. Jest to trudne do zrealizowania, gdyż na nowo odłamanych i odsadzonych pędach, dość szybko kładzie się nasz pies. Naprawdę nie można wygrzewać rozchodników?
O jednorodnych zestawieniach rozchodników w ogrodach Warszawy napisałam więcej tutaj. Ciekawa jestem, które z tak wielu odmian rozchodnika lubicie najbardziej?

16 wrz 2014

A na straganie...

Teraz, ciesząc się ciepłymi jesiennymi dniami, częściej odwiedzam centrum ogrodnicze. Dokupuję rośliny do dosadzenia, myślę o cebulkach i nawozach, uzupełniam zapasy patyczków i sznurków do podwiązywania rozrastających się roślin. Niekiedy udaje mi się zrobić rozsądne zakupy. Ostatnio nie kupiłam dyni...
Były tak piękne i takie duże i na pewno takie smaczne, ale byłam dzielna...
i nie kupiłam dyni... no dobrze, kupiłam małe, purchlaste dynie ozdobne, takie troszkę trędowate... i tylko trzy, choć każda inna i każda dziwniejsza od innych...
Kupiłam bez żadnych wyrzutów i z dużą radością, długo szukaną werbenę patagońską...
Tutaj, wygląda przepięknie tworząc łan przy hortensjach, ja zabrałam do siebie tylko jedną, dużą i rozrośniętą roślinkę. Będzie jej dobrze na nowej rabacie przy trawach i jeżówkach.
Kupiłam jeszcze drobne uzupełnienie zbiorów rozchodników i astrów, ale to następnym razem... Miarą rozsądku było to, że udało mi się zmieścić zakupy w jednym wózku...Kusi mnie jednak, żeby podjechać po jakieś typowo jesienne dekoracje, oj kusi...

12 wrz 2014

Rudbekie - piękne w ogrodzie, ale groźne na łąkach

Rudbekie to cudowne jesienne byliny. Są dostępne w wielu gatunkach (rudbekia błyskotliwa, lśniąca i okazała) i odmianach o złocisto-rudawych odcieniach rozświetlających jesienne kompozycje.
Podobają mi się zarówno odmiany ciemne, o zdecydowanych brązowych środeczkach i podbarwieniach płatków, jak i jednolite, po prostu słoneczne.
Na południu Polski rudbekia jest nie tylko pięknym mieszkańcem ogrodów, jak widać powyżej,, ale także groźną rośliną inwazyjną. Paradoksalnie, te cechy które traktujemy jako zalety w uprawie ogrodowej czyli odporność, niewielkie wymagania siedliskowe, łatwość rozmnażania przez nasiona i podział, w warunkach naturalnych mogą stać się źródłem problemów.
W południowych rejonach Polski, jeden z gatunków rudbekii: rudbekia naga (Rudbeckia lacinata) jest często spotykanym gatunkiem silnie inwazyjnym.
Rudbekie wywodzą się z Ameryki Północnej, skąd zostały sprowadzone do europejskich ogrodów już w XVII wieku. Szybko rozprzestrzeniły się w mniejszych i większych ogrodach w całej Europie. Doceniono zarówno ich trwałość, atrakcyjność jak i fakt, ze są to rośliny miododajne. W naszej części Europy, rudbekie są wykorzystywane przez pszczoły na zakończenie sezonu wegetacyjnego.
W XIX wieku gatunek ten powoli zaczął kolonizację siedlisk poza ogrodami, a dzięki dużej witalności, zarasta rejony trudne, takie jak: tereny poprzemysłowe, rowy przydrożne, żwirowiska, wilgotne zarośla itd. Jeśli znajdzie korzystne warunki, tworzy łany, sięgające 2-3 metrów wysokości o ogromnej liczbie osobników (jak mówi literatura: do ponad 20 tys roślin/ha).
W Polsce rudbekia naga została uznana za roślinę inwazyjną zagrażającą rodzimej bioróżnorodności. Rejonami, gdzie obecność rudbekii wpływa istotnie na lokalną roślinność są Beskidy i otaczające je pogórza. Ja będąc w Bieszczadach, wybrałam się aby zobaczyć tereny zarudbekiowane w Góry Słonne.
faktycznie, tereny te zostały skutecznie skolonizowane. Jak widać, na łąkach, w rowach, na poboczach, wszędzie występują gęste skupiska rudbekii. Dzięki skłonności do tworzenia gęstych, wysokich łanów, rudbekia likwiduje konkurencję: inne rośliny nie mają żadnej szansy aby wykiełkować czy wygrać konkurencję o dostęp do słońca.
Dodatkowo, korzenie rudbekii, podobnie jak np. orzecha włoskiego, wykazują działanie allelopatyczne, czyli wydzielają do gleby związki trujące, które hamują kiełkowanie nasion innych gatunków.  Gęste łany rudbekii zmieniają warunki do wzrostu innych organizmów także przez to, że ograniczają wysychanie podłoża, stabilizują też temperaturę, obniżając skalę wahań dobowych.
Ze względu na wysoką inwazyjność, prowadzi się działania usuwające rudbekię z miejsc, w których występuje. Trzeba powiedzieć jednak, że zazwyczaj jest to działanie syzyfowe. Aby skutecznie usunąć tak gęste zarośla, teren powinien być głęboko przeorany, a z gleby powinny być usunięte nasiona. Prowadzone doraźnie działania takie jak koszenie nie dają bowiem długotrwałych efektów.
Problem roślin inwazyjnych, wypierających nasze rodzime gatunki, staje się w Polsce coraz bardziej widoczny. Mam nadzieję, że w przyszłości górskie łąki nie staną się łanami rudbekii...