STRONY MOJEGO OGRODU:

31 paź 2014

Nostalgiczny szron na łące...

W tym tygodniu były już pierwsze nocne przymrozki, po których na roślinach zostawał szron. Tak się złożyło, że miałam kilka zajęć fotograficznych, więc jadąc do Warszawy, zabrałam aparat fotograficzny. Ponieważ rano odwożę córkę na zajęcia, przy kolejnej mijanej cudnie zaszronionej łące zapytałam: czy na pewno musisz być punktualnie na tych zajęciach?
Niestety, we wtorek z pięknymi widokami na łące wygrał lektorat z hiszpańskiego. Na szczęście w środowy poranek w planach była poranna wymiana opon, przed którą zdążyłam na kwadrans na najbliższą łąkę...
Było mroźnie i jednocześnie słonecznie. Pod wpływem pierwszych promieni słońca igiełki szronu topniały  w mgnieniu oka. Trafiłam na moment przejścia mroźnej nocy i cienia w słoneczny i ciepły dzień...
W czwartkowy poranek celem znowu było dowiezienie córki na lektorat z hiszpańskiego. Już nie miałam nadziei na poranne zdjęcia... Wiozę zatem drzemiącą córkę do Warszawy, zauważam, że jest wyraźnie mniejszy ruch niż we wtorek. W odpowiedzi słyszę: wiesz, może wszyscy zatrzymali się, żeby fotografować szron na badylkach na łąkach...
Może faktycznie...
Taki czas zadumy teraz, czas zatrzymania się i uważności. Zatrzymajmy się więc czasem, żeby fotografować szron na badylkach na łące...
 
 

29 paź 2014

Po dwóch stronach okna...

Jesiennie po dwóch stronach okna...
od wewnątrz
i w ogrodzie
Jesień nas wyjątkowo rozpieszcza w tym roku!

27 paź 2014

Niedzielnie w ogrodzie i nie tylko

W minionym tygodniu w mojej okolicy były już pierwsze nocne przymrozki. Część roślin jednorocznych: mięsiste nasturcje, wilce i dalie zmarzły. Większość bylin jest ciągle dekoracyjna. W weekend nie miałam czasu aby uprzątnąć już zmarznięte pędy.
Jest więc trochę nostalgicznie, ale ciągle urokliwie. Wiele roślin wieloletnich straciło już liście. Opadły liście z winobuszczu, nie mam już czerwonego płotu, ani czerwonych gałązek na iglakach w przedogródku. Nie grabimy nawet tych liści, niech leżą na rabatach ochraniając rosnące tam rośliny przed zimnem.
Widoczna na tym zdjęciu sosna, to odmiana Wintergold, niedługo przybierze zimową, żółtą barwę. Bardzo ją lubię i jak widać ona też czuje się dobrze. Przed domem kwitną też astry marcinki, o których pisałam ostatnio. To jedna z najpóźniejszych odmian, kwitnąca nawet do połowy listopada.
Wystawiliśmy już duży karmnik, powiesiliśmy mniejsze... Czas na zimowe zakupy: tona brykietów do kominka, kilkadziesiąt kg ziarenek i można myśleć o zimie...
W miniony weekend nie spędziłam ani chwili w ogrodzie, co jest dla mnie zupełnie wyjątkowe. Prowadziłam bowiem weekendowe rodzinne zajęcia dotyczące rozpoznawania drzew i krzewów.
Przygotowanie materiału zajęło kilka dni i wymagało spaceru po eksponaty zarówno w lesie jak i w moim ogrodzie. Na zajęciach mieliśmy uczestników w wieku od czterech lat do ..... znacznie starszych. Pojawił się problem, gdyż nie wszyscy umieli już pisać i czytać, ale w tym zakresie pomocne okazały się mamy i babcie. Byłam zaskoczona jak duża jest ciekawość i chłonności dzieci w zakresie otaczającej je przyrody. Dzieciaczki rozpoznawały najczęstsze polskie drzewa. Co prawda najmłodszy uczestnik z uporem szukał między wiewiórkami słonia, ale już troszkę starci wiedzieli naprawdę dużo ii o wiewiórkach i o sikorkach. Dorośli z kolei dopytywali o odmiany ozdobne, rozmnażanie roślin, ochronę przyrody i inne bardziej medialne zagadnienia.
Myślę, że wszyscy znaleźli coś dla siebie. Przygotowywaliśmy prace plastyczne...
...aby łatwiej zapamiętać cechy charakterystyczne poszczególnych gatunków. Prezentacja prac odbyła się z humorem i radością, nawet dorośli uczestnicy warsztatów przygotowali oryginalne plansze o wylosowanych gatunkach drzew.
Przygotowanie i poprowadzenie zajęć dla tak zróżnicowanej wiekowo grupy uczestników było dla mnie dużym wyzwaniem. Ale uczestnicy byli zadowoleni, a ja spędziłam weekend w bardzo inspirującym towarzystwie, żałując, że gdy ja byłam dzieckiem zajęcia edukacyjne były nudne w swojej muzealnej tradycji.

24 paź 2014

A na łące...



...przy Biedronce jest pięknie.
W moich okolicach jest wiele nieużytków. Są gęsto porośnięte nawłociami, czasem trawami, gdyż gleba tu beznadziejna. Pomiędzy nielicznymi skupiskami sosen, dębów czy brzóz królują samosiejki czeremchy. Można przez chwilę nie myśleć o tym jakie to rośliny, ale po prostu poczuć, że jest pięknie... 
Przyjeżdżam tu także by robić zdjęcia o świcie. Potrzebowałam wygodnego miejsca do parkowania samochodu, które znalazłam przy Biedronce. Jestem więc w niedzielę o świcie na łące przy Biedronce. I cieszę się, że jest tu tak...
I studium baldaszka cd...

 
Udanego weekendu!

21 paź 2014

Tłumnie na astrach...

Bardzo lubię astry marcinki. Pisałam już o nich tutaj i tutaj też. Przemknęła mi własnie refleksja: tak, pisałam o astrach pięć lat temu...ojej, ten upływ czasu...
W ubiegłym roku postanowiłam zmienić im miejsce i niestety zmarnowałam te najbardziej ulubione - w ostrym amarantowym kolorze. Trudno, kupię je jeszcze raz i posadzę od nowa... Natomiast najpóźniejsze, blado fioletowe rosną i kwitną cudownie.
W weekend, kiedy mu byliśmy zajęci pracami porządkowymi, na naszych astrach też odbywały się intensywne prace naszych mniejszych przyjaciół. Były i pszczoły i trzmiele i wiele innych owadów...
Kwiaty, które my sadzimy, żeby mieć radość z ładnego ogrodu, dają im zapas niezbędnego pożywienia przed zimą.
A ja w przyszłym roku dosadzę jeszcze trochę astrów amarantowych, fioletowych i białych. I może będzie tak jak tu (działki w Sztokholmie):
i jeszcze tu:
tak też jest malowniczo:
Tak, zdecydowanie, zapisuję w planach na przyszły rok: jeszcze więcej astrów!
 

19 paź 2014

Pracowity weekend w ogrodzie

Szczęśliwie w tym tygodniu, nie mieliśmy zbyt wielu innych obowiązków i z przyjemnością spędziliśmy czas w ogrodzie, powoli przygotowując go do zimy.
Choć to robota syzyfowa, to zgrabiliśmy większość liści. Na drzewach owocowych już są puste gałązki, kolejne drzewa liściaste: klony, sumaki i wiązy przebarwiają się i pewnie niedługo stracą swoje liście. Część liści zostawiamy na rabatach, aby przykrywały byliny przez zimę. Resztę wkładamy do nowo powiększonego kompostownika.
W zeszłym tygodniu wyjęłam już cały kompost z jednej komory, rozsypałam go na rabatach, w jednej komorze mam jeszcze porcję do wykorzystania, a w ostatniej - najnowszej, robi się kompost najnowszy. I w ten sposób, dzięki "trójkompostownikowi" zawsze mam gdzie wrzucać resztki i skąd pobierać świeży kompost. O moim kompostowniku pisałam tutaj, po roku użytkowania, oczywiście okazał się zbyt mały, dlatego w tym roku rozbudowaliśmy go o jeszcze jedną komorę i podwyższyliśmy mu ścianki. Teraz jest już chyba wystarczający (zobaczymy za rok!). Dzięki niemu, przestałam kupować ziemię ogrodową na rabaty, wysypuje je raz do roku grubą warstwa kompostu, co poprawia jakość bardzo słabego podłoża w mojej okolicy. Dodatkowo, od września stosowałam nawozy jesienne, które powinny dostarczyć roślinom potrzebnych składników mineralnych na czas zimy i wcześniej wiosny.

Na tarasie i przed domem ciągle kwitną pelargonie bluszczolistne. Nie zabieramy ich do domu, co roku kupujemy nowe. pozostałe, bardziej wrażliwe rośliny zostały już wniesione na swoje miejsca zimowania, kanny do ciemnego garażu, a datury i pelargonie rabatowe do oświetlonego, cieplejszego pomieszczenia w piwnicy. Wykopałam też cebule mieczyków do schowania. Przy wielu z ich widzę małe cebulki przybyszowe, ciekawe czy coś z nich będzie?
Oczywiście, nie mogłam się oprzeć i mam też małe chryzantemki. W tym roku trafiłam na wielokolorowe, które są bardzo radosne.
I tak, bardzo pracowicie minęła nam niedziela, mam jednak satysfakcję, że ogród stopniowo jest przygotowywany do zimowego odpoczynku. A na koniec - jedna z ostatnich kwitnących róży, która przerosła już swoją podporę (więcej tu) i ciągle ma nowe pączki.
A jak ten słoneczny weekend u Was?

14 paź 2014

Warzywnik w Ogrodzie Botanicznym w Sztokholmie

Jedną z części Ogrodu Botanicznego w Sztokholmie, która zrobiła na mnie duże wrażenie był ogród użytkowy, składający się z części warzywnej, części ziołowej i rabaty ozdobnej.
Teraz, jesienią, jest to cudowny okres zbiorów, które można ciekawie wyeksponować i wykorzystać edukacyjnie. Dzięki dokładnym informacjom systematycznym (na tabliczkach podana jest odmiana każdej rośliny) ta część ogrodu jest użyteczna zarówno dla studentów jak i dla działkowców. Odbywają się też tutaj warsztaty kulinarne i zajęcia dydaktyczne, a odwiedzający ogród, właśnie tu spędzają najwięcej czasu.
Klimat w Sztokholmie jest bardziej ostry niż w Polsce, jest więcej deszczu, więcej wilgoci, więcej silnych wiatrów. Nie zapominajmy, że sam Ogród Botaniczny leży na brzegu jednej z zatoczek bałtyckich. Aby stworzyć bardziej zaciszne miejsce, sprzyjające uprawie warzyw, tę część ogrodu wydzielono wysokim, prowadzonym po specjalnej konstrukcji, ciętym świerkowym żywopłotem.
Do wnętrza zapraszają nas drewniane bramy, które przede wszystkim chronią uprawy przed zjedzeniem przez głodne zwierzęta. Ogród Botaniczny jest bowiem całkowicie otwarty, a ponieważ jest otoczony terenami dość dzikimi, to przebiegają przez niego nie tylko biegacze ale też sarny i zające.
Dorodne karczochy są najlepszym dowodem, że udaje się tutaj uprawa także roślin delikatnych.
Pod osłoną świerkowego żywopłotu wydzielono kilka rabat, delikatnie podwyższonych, na których zmieniane są w kolejnych latach uprawy.
Jak widać, każda roślina ma nie tylko pełną systematyczną metryczkę, ale także prezentowane są części jadalne - tutaj różne odmiany cebuli,
strączki wielu odmian fasoli,
odmiany ziemniaków,
marchewek, rzodkiewek, buraków i kapust. Jak widać, niektóre rośliny zostawione są do zakwitnięcia, żeby uczniowie czy studenci mogli poznać budowę kwiatów, także tych roślin, które zazwyczaj w ogrodzie nie kwitną, jak sałata czy rzodkiewka.
Oczywiście, królowe tego zakątka to dynie we wszystkich chyba możliwych odmianach. Zobaczcie, każda dynia jest podpisana, podobnie jak każda odmiana marchewki, cebuli czy sałaty. Nie wiem dlaczego tak prosty pomysł nie jest u nas wykorzystywany. To ważne, żeby można było poznać faktyczne, realne walory najbardziej przydatnych odmian, aby potem je u siebie uprawiać...
A o walorach smakowych tych roślin można przekonać się w pobliskiej szklarni, która została zamieniona na restaurację.
W bardzo stylową, specyficzną restaurację, w której w porze obiadowej wszystkie stoliki są zajęte, a serwowane potrawy po prostu mają smak. Wiele osób odwiedza Ogród Botaniczny tylko dla tego zakątka i tej restauracji. Wcale się nie dziwię...
Jak widać, wnętrze pozostało surową szklarnią, z całą instalacją grzewczą i dawnym szklanym dachem. Wystrój jest dość surowy, ale nikomu to nie przeszkadza.
Minimalistyczne dodatki i pyszne jedzenie. Czego chcieć więcej? Chcieć mieć więcej takich miejsc u nas...
Wracając do tej bogatej warzywnej części ogrodu widzę nie tylko różnorodne apetyczne dynie...
ale także rabaty dekoracyjne z jarmużu, koperku i kukurydzy w dominujących tego lata fioletach...
I ze zdziwieniem zauważam, że spędziłam tu cały dzień. I marzę o tym, żeby w polskich ogrodach publicznych były takie miejsca...

13 paź 2014

Jesienne krokusy - Ogród Botaniczny w Sztokholmie

Miniony tydzień spędziłam na cudownym wyjeździe w Sztokholmie. Każdego dnia odwiedzałam co najmniej jeden ogród, kierując się inspiracjami z książki opisującej zielone zakątki Sztokholmu. Być może Szwecja nie jest krajem, który kojarzymy z ciekawymi aranżacjami zieleni, ale i tutaj, w tym bardziej surowym i mniej przyjaznym klimacie, można znaleźć ciekawe ogrody. Jednym z odwiedzonych przeze mnie ogrodów jest Ogród Botaniczny, należący do Uniwersytetu w Sztokholmie czyli Bergianska Tradgarden (strona tutaj).
Nie jest łatwo opisać różnorodność ekspozycji w Ogrodzie Botanicznym, który jest nie tylko ogrodem z wolnym dostępem, ale także placówką dydaktyczno-naukową. Na pewno nie raz wrócę do ciekawych zakątków tego ogrodu. Jak w każdym ogrodzie botanicznym, jest i tutaj bogata kolekcja systematyczna roślin, wykorzystywana głównie do celów dydaktycznych.
Jest także wiele kolekcji tematycznych: ogród japoński, dolina różaneczników, kolekcje roślin górskich. Są wspaniałe rabaty sezonowe z roślinami użytkowymi: w tym roku poświęcone roślinom wykorzystywanym do naturalnego barwienia włókien.
Wprawne oko dostrzeże próbkę wełny zabarwionej daną rośliną, o tak jak tutaj:
Jeśli dodamy do tego jeszcze pokazowy ogród warzywny, ziołowy wraz z sadem i restauracją oraz duże centrum ogrodnicze to widzimy, że jest to miejsce, gdzie można ciekawie spędzić cały dzień.
Dla mnie poza ogromem wrażeń po obejrzeniu rabat i kolekcji typowych dla ogrodów botanicznych, radosnym wspomnieniem z tego ogrodu są krokusy jesienne. Te drobne kwiaty są rzadko spotykane w naszych ogrodach, a zupełnie pomijane w nasadzeniach publicznych. A przecież dodają tyle niezwykłej delikatności do jesieni... W moim ogrodzie opisałam je w 2009 roku tutaj.
Krokusy jesienne (Crocus speciosus albo Crocus sativus) to dwa gatunki krokusów o delikatnie, pastelowych fioletowych kwiatach, które kwitną w październiku, a nawet w listopadzie.
Podobnie jak gatunki kwitnące wiosną, nie maja one specjalnych wymagań uprawowych, sadzimy je w miejscach dość słonecznych, zagłębiając cebulki na ok 5 cm. W kolejnych latach możemy liczyć na coraz większe kwitnące łany. Tak jak tu, w Ogrodzie Botanicznym w Sztokholmie.
Sadząc jesienne krokusy, dostarczymy pokarmu pszczołom, które chętnie odwiedzają ich kwiaty.
A dla nas, krokusy jesienne, razem z zimowitami dadzą możliwość stworzenia radosnej, kolorowej rabaty.

Dlatego, czerpiąc inspirację z kolorowych nasadzeń na trawnikach Ogrodu Botanicznego w Sztokholmie, namawiam do posadzenia krokusów jesiennych.
Piękne są, prawda?