STRONY MOJEGO OGRODU:

31 gru 2013

Skandynawskie mało zimowe ogrody cz.1 - w skansenie

Nietypowo, mało zimowo, szczęśliwie bardzo słonecznie, mija nam przełom roku w Sztokholmie. Obowiązkowy punkt programu to odwiedzenie ulubionych ogrodów w skansenie, tym razem w wersji przedzimowej. Zaskakująco, ogrody są badylaste. To chyba najlepsze określenie na kolor i formę tego co zostało w ogrodach z bujnej, letniej wegetacji.
Badylaste są głównie byliny, rozrośnięte na podporach w formie zupełnie naturalnych konstrukcji. Badylaste są też usychające kwiatostany, owoce i nasiona pozostawione na pędach w oliwkowo-brązowym zeschnięciu. Badylaste są naturalnie przeplecione płotki.
W niskim słoneczku cudownie widać rysunek pędów drzew i krzewów pracowicie przycinanych w szpalery, żywopłoty, a nawet tunele. Najpierw lipowy tunel dla dorosłych i żywopłot wokół sadu.
Potem tunel dla dzieciaczków. Dlaczego u nas takich nie ma?
Drzewa owocowe w strukturze wysokiego żywopłotu ochraniającego ogród.
Oczywiście, w tych ogrodach są także rośliny zimozielone. Obwódki bukszpanowe.
Cudownie porządkują przestrzeń. Są częścią mojego zbioru inspiracji do zastosowania u nas.
Kwitnące ostatnie róże. Zaskakują przy równoczesnej ekspozycji bożonarodzeniowej.
Zdobyłam kolejną porcję wrażeń, inspiracji. Wiele okrzyków: widzisz, dokładnie tak chciałabym mieć u siebie. Troszkę nierozsądnych zakupów, częściowo na wyprzedażach po sezonie ogrodowym. Wiele pomysłów do zapożyczenia, dużo wyczekanego aktywnego wypoczynku. Czy taki będzie cały przyszły rok? Zobaczymy!

27 gru 2013

Rok 2013 w ogrodzie - podsumowanie

Koniec grudnia to dobry czas na małe i większe podsumowania. Jaki był mijający rok 2013 w naszym ogrodzie?
Szczęśliwie poprzednia zima, choć długa i mroźna nie przyniosła większych strat. Straciłam tylko ulubioną magnolię. Trudno, kupimy następną i posadzimy w dogodniejszym miejscu.
W mijającym roku skupiliśmy się na porządkowaniu: zbudowaliśmy kompostownik, który już okazał się zbyt mały, więc wczoraj powstał plan dalszej rozbudowy... Uporządkowaliśmy składzik za garażem i mam tam teraz profesjonalne regały, wieszaki na narzędzia i stolik do przesadzania roślin. Oczywiście, w sposób ciągły prace te przenoszą się na rok przyszły ponieważ potrzebuję: więcej miejsca na zimowanie roślin w piwnicy (dobre regały!) i wydajną rozdrabniarkę aby zoptymalizować kompostowanie, ściółkowanie itd. Może pomyślimy też o szklarence dla pomidorów i pelargonii.
Uporządkowaliśmy rabaty przesadzając rośliny w grupy o podobnych wymaganiach, co powinno im pomóc. Dojrzałam też do przycinania, wysadzania a nawet wyrzucania roślin zbyt ekspansywnych, mało dekoracyjnych, rozczarowujących w ten czy inny sposób. W ten sposób zyskałam ład i nowe miejsca, aby wzbogacić kolekcje róż, bylin kwitnących i liściastych.
W planie na przyszły rok jest udoskonalenie wielosezonowości ogrodu. Jak widać za oknem, trzeba myśleć o roślinach zimozielonych, iglakach, bylinach o trwałych liściach, tak, żeby ogród był możliwie długo dekoracyjny. Porzucam natomiast pomysły usilnego utrzymania roślin, które w nim nie rosną, z sobie znanych przyczyn. Dorzucam zatem do listy wiosennych zakupów: hortensje, żurawki, turzyce, wykreślam prusznika, klon palmowy, laurowiśnię i szlachetne powojniki.
Dam jeszcze jedną szansę starutkiej i chorującej brzoskwini i moreli, choć zacznę rozglądać się za rozsądnym ich zastąpieniem. Spróbuję zadbać o przedogródek-przedpłotek, w taki sposób, by nie kusił do rzucania śmieci i butelek, ale z drugiej strony, by nie bolało zrywanie i niszczenie posadzonych tam roślin.
Może uda się zorganizować przytulny kącik do siedzenia, chociaż tak rzadko siedzę w ogrodzie, zazwyczaj klęczę, kucam, pochylam się albo sięgam w górę by przyciąć, podlać, obskubać, poprawić, podwiązać, zerwać, zawinąć, zrobić zdjęcie, podsypać nawozem, podlać, opryskać, psa pogłaskać, sikorki nakarmić.....
Zobaczymy za rok, co z tych planów uda się zrealizować, a które plany porzucę by zastąpić je nowymi. Co uschnie a co zakwitnie, co się złamie a co rozrośnie...
Dobrego roku! 

26 gru 2013

Świątecznie

Spokojnie i leniwie...
W pewnym oddaleniu od codzienności...
Mijają nam Święta.
Wszystkim gościom życzę dobrych dni. Teraz, w czasie Świąt. W najbliższych dniach, troszkę wolniejszych bo półświątecznych. W nadchodzącym roku.

15 gru 2013

Na jesiennym parapecie cz.3 - Zwartnica

Bardzo lubię wielkie kwiaty zwartnicy (Hippeastrum), często mylonej z amarylisem. W każdym roku kupuję albo uśpione cebule, albo rośliny w doniczkach z pączkami kwiatowymi.

Kupując zwartnice wybieram różne kolory, choć sama nie wiem, które lubię najbardziej. W niektórych latach mam więc mieszańce o wielokolorowych, pasiastych kwiatach  (jak tutaj), albo przeciwnie: spokojne, jednorodne. W tym roku kupiłam cebule białych i purpurowych mieszańców. Ale zobaczymy jak zakwitną.
Po zakupie, postawiłam je na półeczce przy oknie, podlewam raz w tygodniu z odrobinka nawozu. Powolutku rosną ich pąki, pną się do góry wypychając z wielkich cebul.
Myślę, że potrzebują jeszcze co najmniej tygodnia, aby rozwinęły się z nich kwiaty. Po przekwitnięciu, jeszcze około miesiąca będę je podlewać z nawozem, potem zasuszę i schowam do chłodnej piwnicy. najtrudniej jest mi przechować cebule, tak, żeby nie zaschły do przyszłego roku, ale znowu były gotowe do kwitnienia. Jeśli się nie uda, trudno, kupię następne...
Dzisiaj było bardzo ciemno, trudno uwierzyć, że te zdjęcia robiłam w południe. Aby mieć troszkę więcej światła zapaliłam lampkę, a jak zapaliłam lampkę przyszła Pusia, bo lampka to nie tylko więcej światła ale i więcej ciepła.
W pełnej okazałości moja półeczka ze storczykami, zwartnicami, lampką i Pusią wyglądała dziś tak:
Pozdrawiam!

5 gru 2013

Na jesiennym parapecie 2 - Ludisia

Na moim kuchennym parapecie uprawiam storczyki. W tym roku, po raz kolejny, nie mogłam się oprzeć i kupiłam niewielkiego storczyka: ludyzję (Ludisia discolor).
Ludyzja jest storczykiem ozdobnym z liści, które są ciemne, bardzo ciemnozielone z wyraźnym akcentem bordowego. Na pędach i nerwach liści bordowo-brązowy kolor przeważa nawet nad aksamitną ciemną zielenią blaszki liściowej.
Nic dziwnego, że ludizja jest zaliczana do storczyków ozdobnych z liści (tzw. klejnotów storczyków ang. orchid jewels). Pokrój rośliny jest inny niż u typowych storczyków. Jest to roślina płożąca, o delikatnie wznoszących się pędach, które niestety łatwo jest odłamać. Nie tworzy wyraźnych korzeni przybyszowych. Dlatego jej warunki uprawy powinny być trochę inne niż dla typowych storczyków.
Ludizje najlepiej jest umieścić na dość słonecznym oknie i zapewnić wysoką wilgotność. Doniczka powinna być szeroka i niska, a podłoże nawet zbliżone do zwykłej ziemi ogrodniczej. Niestety, w domowych warunkach, bardzo trudno jest przetrzymać ludizje przez długi czas i doprowadzić do ponownego kwitnienia. Kwitnąca ludizja wypuszcza dość wysokie, drobne pędy kwiatowe, na których po kilku tygodniach otwierają się niewielkie, drobne i delikatne białe kwiatuszki.
Moja ludizja straciła jeden pęd zjedzony przez koty, ale drugi powinien lada chwila zakwitnąć. Nawet jeśli znowu nie uda mi się jej przechować, cieszę się z tego co mam.
Ludizja zakwitła. Najpierw delikatne, pojedyncze pączki na jedynym ocalałym pędzie.
A dziś są już kwiatuszki. Bardzo je lubię, są takie proste, nie udziwnione. Po prostu malutkie, białe kwiatki storczyka!
Pozdrawiam!

30 lis 2013

Na jesiennym parapecie: Eszeweria

Bardzo podobają mi się sukulenty o regularnych rozetach. W ogrodzie mam różne rozchodniki i rojniki. Na kuchennym oknie posadziłam eszewerię (Echeveria sp.).
Bardzo lubię jej regularny pokrój i kolory liści. Liście są zielone, wpadające w tonację szarą z delikatnie muśniętymi purpurą końcami. Oczywiście są różne odmiany o różnych kolorach liści. Moja eszeweria jest jakby przyprószona szarym szronem, choć tak naprawdę są to woski ochraniające liście przed nadmiernym parowaniem.
Eszeweria, jak wiele sukulentów nie są wymagające. Pochodzą z pustynnych albo półpustynnych rejonów Ameryki Południowej, są zatem przyzwyczajone do surowych warunków. Nie ma problemu z pamiętaniem o podlewaniu, wręcz przeciwnie: trzeba się pilnować aby ich zbytnio nie podlewać i nie przenawozić. Eszewerie dobrze rosną w lekkim podłożu, podobnie jak kaktusy, z którymi mogą rosnąć w jednej kompozycji. W korzystnych warunkach, na słonecznym oknie eszeweria zakwita.
Kwiaty eszewerii nie są bardzo dekoracyjne, raczej drobne i niepozorne, wznoszą się ponad rozetą na 20-30 cm łodyżce. Pod zielonkowo-oliwkowymi łuseczkami kryją się różowe płatki, podobne do kwiatów rozchodnika.
Eszeweria jest doskonałą rośliną mieszkaniową, a latem może zdobić ogród lub taras. Nie jest bardzo wymagająca, dlatego polecam ją dla zapracowanych, zapominalskich albo do pokoju dla dzieci!
Po kilku latach uprawy powinno się ją odmłodzić, gdyż dolne liście usychają odsłaniając niezbyt dekoracyjny kikut łodygi. Możemy odsadzić potomne rozetki, albo spróbować ukorzenić odłamany listek, który powinien wypuścić małą roślinkę.
Na moim parapecie cieszę się z jej delikatnych kwiatów, które dodają radości do deszczowych szarych dni.
O tej porze roku, gdy jest tak szaro i deszczowo, warto zadbać o takie miłe, małe drobiazgi roślinne...
 

27 lis 2013

Pierwszy zimowy szron

Dzisiejszy poranek był i w mojej okolicy biały. Wszędzie igiełki szronu malowały cudne obrazy. Niestety musiałam biec w swoich sprawach do miasta, patrzyłam więc w zachwycie na mijane po drodze chaszcze, nawłocie, badylki przysypane bielą...
W miejscu do którego jechałam jest mur, stary mur obsmarowany grafiiti. A na tym murze jest dzikie wino. A na dzikim winie są igiełki szronu...
I tak, w pośpiechu i z zmarzniętymi palcami, uwieczniłam pierwszy już prawdziwie zimowy szron...




 I jeszcze oszroniona pajęczynka...
Pięknie, prawda?

26 lis 2013

Candy! Rozwiązanie

Bardzo serdecznie dziękuję za udział w mojej zabawie. Szczęśliwie, jest wiele osób, które mają kreatywne pomysły na szary listopad!
W zabawie wzięły udział panie i panowie, i było ich aż ośmioro:
Johanna z Wrzosowej Polany
Jadwiga
Aleja Kwiatowa
Maoryska Ceramika
Anonimowa Iwona bez bloga
Ondrasza
Aguniada
Karmnik
Ankha
Moja komisja wybierająco-oceniająca w osobie córki Julii zdecydowała, że w naszym Candy wygrywa:
Ankha!
 
Za najbardziej humorystyczne podejście Ania otrzyma foremki do babeczek, stempelek do płaskich ciasteczek i foremkę konika z Dalarna!
Wszystko prosto ze Szwecji w jak najbardziej skandynawskim stylu!
 
***
Ale pomyślałam, że jest czas około-świąteczny i pewnie Mikołaj będzie mógł znaleźć miłe drobiazgi schowane na dnie swojego wielgachnego wora z z prezentami i dlatego pozostali nasi goście, jeśli wykażą się cierpliwością i będą kreatywni także po Świętach, dostaną od nas małe
noworoczne niespodzianki!
Dlatego bardzo proszę wszystkie miłe Panie i miłych Panów o przesłanie adresów, na które Mikołaj będzie mógł wysłać paczuszki...






16 lis 2013

Candy! co kreatywny ogrodnik robi w listopadzie?

Jest listopad.
Jest szaro.
Jest ponuro.
Jest chłodno.
W ogrodzie już wszystko zrobione.
Co kilka dni trzeba dokupić sikorkowego jedzonka.
Zajrzeć do cebulek hiacyntowych.
Podlać wodą z nawozem cebule amarylisowe i zadbać o odpoczywające przed kolejnym kwitnieniem storczyki.
I co jeszcze?
Troszkę nudno? Wieczory długie? czym zająć ręce?
Można umościć sobie ciepły fotel, podkreślając, że to jest fotel MÓJ a nie kotów...
Ha, koty mają inne zdanie...
Siedząc na tym fotelu można czytać i czytać szukając inspiracji. Można też zająć ręce robótką na drutach i zrobić ciepłe, bardzo ciepłe zawoje pod szyjkę i na plecy.
Można powrócić do szydełkowania i zrobić pled i ogrzewacz nad łóżko.
W międzyczasie, należy troszkę się na fotelu przesunąć, bo okazuje się, że fotel wcale nie jest tylko MÓJ, ale przychodzi też Pączuszek.
Jeden kot, wcale nie przeszkadza w robótkach, prawda? Trzy koty na kolanach, w zasadzie też nie...
A jeśli koty okupują fotel, można szyć na cudownie starutkiej maszynie, która jest starsza ode mnie...

Albo wrócić do decupage'owania...

Takie są moje poza-ogrodowe zajęcia na nadchodzące długie, zimowe wieczory... Ciekawa jestem Waszych pomysłów!
Przywiozłam cudowne drobiazgi ze Szwecji i z radością przekażę je w ręce tej osoby, która napisze najfajniej o tym czym zająć ręce ogrodnika zimowa porą. Można pisać, można przysyłać zdjęcia, co chcecie...
Można przekleić banerek do siebie, albo wcale nie, jak wolicie...
Bardzo jestem ciekawa, do kogo wyślę zestaw okołociasteczkowy czyli to:
Czekam z moją podkomisją losująco-wybierającą do 25 listopada!

14 lis 2013

Kilka słów o inspiracji i pasji....

Ondrasza na swoim cudownym blogu (tutaj) przyznała mi wyróżnienie, bardzo dziękuję!
Zazwyczaj unikam, uciekam i wykręcam się... Zdecydowałam, że nie będę pisać o swoich prywatnych sprawach, wystarczy to co przemyka między linijkami. Ale Ondrasza zapytała nie o liczbę dzieci, kotów i mężów, ale o źródło inspiracji i początki pasji ogrodowej o to za co kochamy naturę i ogrody...
Bardzo mi się to spodobało, zapadłam się we wspomnieniach....
 
Pierwsze, niezbyt chlubne wspomnienie, ale trudno: z biologią w podstawówce nie było mi po drodze. Pierwszą wielką dwóję dostałam za milczenie zamiast opowieści o tym jak trawi krowa. To było chyba w czwartej klasie, dobrze wiedziałam, że krowa trawi w swoich licznych żołądkach, miesza, przeżuwa i robi różne obrzydliwe rzeczy,  których, uznałam, opowiadać publicznie nie będę. Milczałam więc dzielnie, co zakończyło się nie tylko dwóją, ale wielką awanturą w domu... Potem w liceum poległam nie raz, np. na asymilacji dwutlenku węgla i rysowaniu wzoru strukturalnego DNA, nie przyznałam się więc nikomu, że marzę o studiowaniu biologii! Na maturze z biologii, dzięki Bogu, był cykl życiowy chełbii modrej i mchu płonnika, więc bez problemu - piąteczka! A potem wielka porażka na strasznym zadaniu z chemii na egzaminie wstępnym. Nie dostałam się więc na studia biologiczne, marzyłam o bukieciarstwie, rodzina krzyczała, proponując jakiekolwiek studia w postaci farmacji, to było trudne... Przez rok pracowałam zatem w laboratorium ucząc się od nowa i biologii i chemii i powtarzając egzamin wstępny. Utwierdziłam się wtedy, że biologia to jest to! Na pierwszym roku nie wiedziałam co podoba mi się najbardziej, myślałam o algologii (czyli nauce o glonach), potem zachłysnęłam się biologią komórki i biochemią. Ostatecznie pracę magisterską zrobiłam badając szlaki przemian związków o skomplikowanych nazwach w siewkach asparagusów i bakłażanów....
Kolejne wspomnienie ze studiów to ćwiczenia terenowe: liczenie ptaków, oznaczanie roślin, wyławianie bezkręgowców z jeziora, chodzenie boso po torfowisku, nocne łowienie ryb...
Inne ważne wspomnienie to praca w laboratorium, buteleczki, roztwory, pomiary...naturalną konsekwencją był doktorat i uczenie studentów. I znowu, wcale nie botanika, ale biologia komórki, zwierzęta (szczury)...
A po doktoracie stwierdziłam, że teraz przyszedł czas na poświęcenie większej energii na to co naprawdę lubię, więc wróciłam do marzeń o ogrodzie, znowu zmieniłam zakres pracy, zaczęłam pisać artykuły ogrodnicze, gospodarując jedynie na dwóch balkonach w centrum Warszawy. Po kolejnych kilku latach, podjęłam męska decyzję, sprzedałam mieszkanie i te dwa małe balkony, kupiłam dom z ogrodem i już...W zasadzie nie już koniec tylko już nowy początek...
Byłam tak zdeterminowana, że skrzynki z sadzonkami do ogrodu stały na tych balkonach warstwami zanim kupiłam dom, mój dobry wymarzony dom, który oczywiście chciał kupić ktoś inny, ale potem zrezygnował i właśnie wtedy ktoś postanowił kupić moje mieszkanie. Więc mam swój wymarzony dom i ogród...
I wcale nie było jak w bajce...Ale to pomijamy....Nie piszemy o złych ludziach, złych wydarzeniach, trudnych chwilach zwątpienia...
W międzyczasie przypomniałam sobie, że kiedyś marzyłam o byciu biologiem terenowym, kupiłam kalosze i lornetkę i wróciłam do przyrodniczych wyjazdów terenowych. Przypomniałam sobie, że lubię uczyć, więc uczę nauczycieli, jeżdżąc po Polsce, odwiedzając ciekawe miejsca. Uczę też młodzież, szczęśliwie nie w szkolnej rutynie, przekonując, że jedna dwója nie przekreśla szans na ciekawe życie...
W dzieciństwie czytywałam, znałam na pamięć książki o uprawie roślin z babcinej biblioteczki, potem sama takie konsultowałam. Nie lubiłam albo podziwiałam moje kolejne nauczycielki, teraz kształcę nauczycieli, pisze programy nauczania i podręczniki...
A ponieważ nigdy nie zajmuję się tylko jedną rzeczą, to uczestniczę w wielu innych projektach edukacyjnych, przyrodniczych, naukowych, co pozwala na odwiedzanie kolejnych pięknych miejsc, ogrodów, rezerwatów, skansenów... W pewnym sensie, dostałam więcej niż chciałam, zajmuję się tak pasjonującymi sprawami, ani przez chwilę nie żałuję życiowych zakrętów, które sprawiły, że nie zostałam florystką, ani profesorem od glonów, tak jak kiedyś marzyłam....
 
Mam dorosłą córkę humanistkę, nie-męża sceptyka ogrodniczego, siedem kotów, dwa psy i wiele planów... Naturę kocham za spokój, za ciszę, za trwałość i za bezkres...
Ondraszo, czy wystarczy? A jakie są Wasze początki pasji?
 

10 lis 2013

Już szary listopad - a kwitnie kalina...

Mija kolejny tydzień listopada. Za oknem przeważają szarości. Wiele z moich ulubionych roślin zaczyna zanikać. Niektóre robią to bardzo malowniczo. Bardzo lubię rozpadające się, szeleszczące kwiatostany hortensji...
Bardzo podobnie wyglądają puchate jeszcze niedawno kwiatostany perukowca podolskiego.
Duży purpurowy liść w tle to hortensja dębolistna, kto jeszcze nie ma u siebie, niech żałuje!
Inne rośliny, tak jak posadzone niedawno turzyce (więcej tutaj), są jeszcze bardzo dekoracyjne, potwierdzając, że był to dobry zakup.
Po ogrodzie przechodzą chwilami promienie niskiego słoneczka. Robi się bardzo, bardzo nastrojowo. Czerwone pędy derenia już mam w domu w wazonie, zostały tylko nieliczne, dodając ostrego koloru do tej zgaszonej rabaty.
A pod drzewami zbierają siły na wiosnę te rośliny, które wystartują najwcześniej: ciemierniki już z pąkami, duże kępy przylaszczek i miodunka o łaciatych liściach.
W zacisznym miejscu zakwitła kalina wonna, już po raz drugi w tym roku. Poprzednio kwitła w kwietniu (zobacz tu), spodziewałam się zatem kwiatów raczej za pół roku! Ten gatunek kaliny często sadzony jest na zachodzie Europy i tam jest traktowany jako krzew ozdobny zimą, gdyż zakwita właśnie przy takiej pogodzie. Jesienią czy wiosną, jest cudownie delikatna i bardzo silnie pachnąca!

W tym roku kupiliśmy duży karmnik i mnóstwo ziarenek. Poza ziarnami czarnego słonecznika, dokupiłam gotowe mieszanki, które w szerokim wyborze pojawiły się w tym roku w moim sklepie. Nie wiem jak u Was, ale u nas jest to zupełna nowość. Ponieważ w zimie działamy jako placówka zbiorowego żywienia sikorek, najbardziej interesują mnie 25 kg worki. Nasz nowy karmnik już działa, musimy tylko dodać małych listewek, żeby sroki nie mieściły się do środka...

Ostatnią dzisiejszą przyjemnością było posadzenie ostatnich cebulek. W moich okolicach trwają wyprzedaże cebulek, na których znalazłam coś bardzo oryginalnego: tulipana pospolitego (łąkowego) czyli Tulipa sylvestris (więcej tutaj). Jest to gatunek tulipana bliski dzikim, żółtym tulipanom łąkowym występującym na południu i zachodzie Europy. Zobaczymy, czy będzie mu u mnie dobrze...

4 lis 2013

Skandynawskie jesienne ogrody cz.5 - różnorodny wiejski ogród

Ten ogród spodobał mi się najbardziej. Ma wszystko to co lubię: drzewa owocowe, kwiaty, warzywnik, kompostownik i nawet szklarenkę!
Tak, taki ogród mogłabym mieć!
Przechodząc do opisu - jest to duża wiejska posiadłość, wzorowana na zamożnych XIX wiecznych posiadłościach, przy których tworzono właśnie takie bogate i rozległe ogrody.
W tym ogrodzie część dekoracyjna jest naturalnie wymieszana z ozdobną. Na środku rabat kwiatowych rosną jabłonie, a ich brzegi to cudne obwódki z bukszpanu, barwinka i przeplecionych badylków...
 
 
Badylki wydzielają nie tylko niektóre poletka warzywne, ale także kompostownik, po którym polatują ozdobne kury...
 
Jesteśmy w skansenie i ekspozycja niczego nie udaje: w tak dużym ogrodzie musi być zaplecze gospodarcze, a w nim troszkę bałaganu...
Zakochałam się w szklarence, schowanej na końcu ogrodu wśród drzew. Dlaczego nie mam szklarenki? Acha, nie mam już miejsca! No tak, ale dlaczego nie mam pelargonii - takich po prostu: babcinych w glinianych doniczkach? Musze pomyśleć i coś zmienić w przyszłości!
 
Jak widać, ekspozycja działa tylko w lecie, ale można zajrzeć przez zaparowaną szybkę...
 
Cudnie, prawda? Białe proste półeczki, proste donice i proste, babcine pelargonie. To mój plan na przyszły sezon!
Dodam jeszcze, że w tym ogrodzie była grządka "motylowa" z wszelakimi miododajnymi roślinami, posadzonymi w pewnym chaosie, gąszczu czy inaczej w stylu niewymuszonej naturalności...
 
Kto odgadnie co tu rośnie? Czy raczej: czego tu nie ma! są i sadźce purpurowe, jeżówki, krwawniki, chrzan, peonie....
Mogłabym mieć taki właśnie ogród, wszystko mający, różnorodny i bardzo zmysłowy!
A do skansenu wybiorę się w grudniu, na jarmark świąteczny (więcej tu, niestety nie po angielsku), nakarmić swoje wewnętrzne dziecko smakołykami, świecidełkami, ozdobami....
Przed nami długi, mroczny i pochmurny listopad, przywiozłam miłą niespodziankę ze Szwecji dla moich czytelników i czytelniczek, ale to następnym razem....