Mam swoje ulubione miejsca w Warszawie, do których przychodzę co kilka tygodni obejrzeć aktualny stan roślin. Jednym z nich jest skwer na placu Grzybowskim, który opisywałam już od 2014 roku wielokrotnie, w różnych porach roku (więcej tu). W minioną sobotę trafiłam na krótki moment, kiedy kwitły na nim jedynie białe kwiaty.
Niestety, wichura zniszczyła wielką topolę, która zastąpioną jeszcze niewysokim drzewem |
W ubiegłych latach, wiosenna odsłona tego skweru była fioletowo-czosnkowa (zobacz tu w 2015, a tu w 2016), a teraz, może przez chłodniejsza wiosnę, czosnki są jeszcze uśpione w oczekiwaniu. Przed nimi, na rabatach królują babcine, białe narcyzy i zawilce wielkokwiatowe. Oj, jak podoba mi się ten moment!
Gdzieś w tle lśnią bordowe liście krzewów, na tle których kontrastują białe kwiaty |
Był moment, kiedy odeszły w zapomnienie, a od kilku lat znów wróciły na rabaty! Dla mnie to zawsze wspomnienie ogródka Babci Marii, która przynosiła do domu całe pęczki obłędnie pachnących narcyzów odm. Recurvus. Tutaj w prawie naturalistycznych nasadzeniach, ta odmiana bez problemu zimuje i powtarza kwitnienie z roku na rok. To jej kolejna zaleta!
Prawie jak w warunkach naturalnych... |
Kolejne białe dywany to zawilce wielkokwiatowe (Anemone sylvestris), które miejscami mieszają się z narcyzami, a miejscami tworzą jednorodne poduszki. To kolejna mało kłopotliwa bylina, która warto zaprosić do swojego ogrodu. Zawilce dobrze radzą sobie na przeciętnej, nie kwaśnej glebie, także na słońcu. Po kilku latach od posadzenia, tworzą zwarte kępy o wysokości do 30-40cm.
Urocza jest prostota budowy białych kwiatów zawilca |
Za kilka dni, na placu Grzybowskim zrobi się fioletowo, a na razie pączki czosnków wyciągają się do góry, dodając pionowych elementów do poszczególnych fragmentów kompozycji...
W przyszłym tygodniu, zajrzymy tu znowu, zobaczyć czy już nadszedł czas na czosnki...
Magda, wczoraj wieczorem myślałam o Tobie, a tu dziś nowy post... pozdrawiam Cię majowo.
OdpowiedzUsuńOstatnio przyglądałam się zawilcom na mojej działce i pomyślałam, że rosną gdzie chcą. Z roku na rok mam ich coraz więcej...
A dziękuję! Ja właśnie nie mam takich zawilców, mam jesienne- japońskie. Może mają u mnie zbyt sucho, a może zbyt kwaśna gleba...
UsuńMam te najprawdziwsze narcyzy, te babcine, pachnące, skromne i piękne. Do ich zalet należy to, że z roku na rok są większe kępy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, poza tym, wszyscy chyba mamy z nimi związane wspomnienia z dzieciństwa... Też je musze dosadzić...
UsuńUwielbiam ten zakatek. I czesto tam bywam:)
OdpowiedzUsuńO każdej porze roku jest uroczy!
UsuńMam zawilce japońskie i jestem nimi zauroczona, chciałabym więcej różnych odmian, ale czyż da się mieć wszystko?
OdpowiedzUsuńUwielbiam i te stare narcyzy, i te zawilce (zdaje się wielkokwiatowe). Mam je w swoim ogrodzie. Narcyzy pachną obłędnie, ale z zawilcami jest pewien kłopot. Zaliczyłabym je do gatunków inwazyjnych. Po kilku sezonach rozszalały się na kilku rabatach i wrastają w kępy innych bylin (m.in. traw ozdobnych). Muszę je pielić jak chwasty. Ale kocham je, kiedy kwitną.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, że albo nie rosną wcale, albo szaleją i zarastają sąsiadów...
Usuń