Na 4 Spotkaniu Blogerów Ogrodniczych, w miniony weekend miałam przyjemność opowiedzieć o znaczeniu ogrodów w świecie współczesnym. Myślę, że to ważny temat, nad którym każdy z nas na pewno czasem się zastanawia. Poniżej, zasadnicza część mojej prezentacji w formie pokazu slajdów...
Ciekawa jestem Waszych refleksji związanych z równowagą między wkładem pracy, czasu i energii a zyskiem z prowadzenia ogrodu!
Magdo, nie mam głosu :((1 coś robię żle?/
OdpowiedzUsuńBarbara
Ups,przepraszam, ta 1 to kot ;), chciał pomóc ;))
UsuńBarbara
U mnie też bez głosu. Ale ja na szczęście uważnie słuchałem całego wystąpienia podczas 4. SBO :-) Serdeczności!
OdpowiedzUsuńNie ma głosu, tylko slajdy :-)
UsuńZaskoczyło mnie, że włączasz w sferę ogrodową rodzaje korzyści charakterystyczne dla rolnictwa. I rzeczywiście po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że ogród zaczynamy traktować bardzo kompleksowo (owe korzyści harakterystyczne dla upraw polowych i leśnych) - może zbyt kompleksowo. Musiał by to być bardzo duży ogród.
OdpowiedzUsuńEwo, to ciekawe spostrzeżenie. Pojawia się pytanie: jaki ogród? ja mam zdecydowanie ogród dekoracyjny, wiele osób ma wszystko-mający, a równie wile: owocowo-warzywny. Zauważ, że bardzo wiele ogrodów miejskich, pojemnikowych, tarasowych czy społecznych obejmuje warzywa i zioła, choć oczywiście w małej skali. Z drugiej strony- nasze ogrody są miejskie, podmiejskie. A wystarczy wyjechać kolejne 5o km od miasta i już wszystkie ogrody są duże i zdecydowanie bardziej użytkowe niż nasze...
UsuńChodzi mi też o to na ile te "rolnicze" korzyści są adekwatne do zaspokajania potrzeb. Nie neguję ogrodu użytkowego tylko np, pozyskiwanie drewna, włókien naturalnych, miodu bardziej mi się kojarzy w rolnictwem.
UsuńCzytam ostatnio pewną książkę o idei ogrodu. Autor sprzeciwia się w niej użytkowemu podejściu do ogrodu i rozważa (m.in.) przepływy między rolnictwem i ogrodnictwem. Chyba jestem pod jej wpływem i stąd moje spostrzeżenie.
Pewnie można długo dyskutować o różnych definicjach granicy pomiędzy ogrodnictwem a rolnictwem. Być może kwestia samodzielności, powierzchni i skali upraw, albo stopnia mechanizacji... W małych miejscowościach jest to bardziej intuicyjne. Trudno sobie wyobrazić ogrody nie-użytkowe w społecznościach żyjących w mniej zurbanizowanym świecie... Ciekawe jest dla mnie, że jeśli "mieszczuchy" wracają do małych ogródków to właśnie użytkowych i nawet jeśli nie sadzą tam lnu to np. rośliny do barwienia tkanin już tak:)
UsuńCiekawa prezentacja. Jednak dbanie o ogród w każdej formie, czy to sadzenie, czy walka ze szkodnikami, czy zwalczanie chorób, dla ludi jest po prostu odpoczynkiem. Nie koniecznie trzeba rozważać efekt końcowy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny filmik!
OdpowiedzUsuńStrasznie żałuję, że mnie nie było. Mam nadzieję, że pojawisz się z kolejnym ciekawym wykładem na Gardenii :)
OdpowiedzUsuńJuż mam wpisane w kalendarz dwa dni :-)
UsuńJuż mam wpisane w kalendarz dwa dni :-)
Usuń