STRONY MOJEGO OGRODU:

21 lis 2012

Skąd pochodzi torf?

Torf jest jednym z podłoży ogrodniczych, z którym spotykamy się stale pracując w ogrodzie i dosypując, nasypując, obsypując...Nie myślimy zapewne jaką drogę przebył zanim trafił do naszego ogrodu w anonimowym plastikowym worku...

Dzisiaj zwiedzałam Skansen w Klukach w Slowińskim Parku Narodowym, gdzie zauważyłam ułożone równo porcje wydobytego torfu.

Torf był jednym z nielicznych naturalnych bogactw tego niegościnnego rejonu Pomorza. Wydobywało się go wiosną, przy niskim poziomie wód gruntowych, aby następnie wykorzystać do ogrzewania, budowania albo na sprzedaż. Pokłady torfu wydobywano na powierzchnię po pokrojeniu na kawałki wielkości cegły. Wydobycie torfu nazywano "czarnymi żniwami" lub "czarnym weselem", a tradycję do dziś kultywuje się na potrzeby turystów, co zwiększa atrakcyjność ekspozycji w odrestaurowanej wsi Słowińców.

Torf ma wyjątkowe pochodzenie. Jest jedną z najmłodszych odmian węgla kopalnego, powstaje w wyniku wieloletniego gromadzenia się osadów roślinnych w specyficznych warunkach wilgotnych i silnie zakwaszonych torfowisk.
W tworzeniu torfu kluczową rolę odgrywają torfowce (Sphagnum sp.), których dolne, stale zanurzone w wodzie, fragmenty butwieją, przekształcając się w bogate osady organiczne torfu.

Wyjątkowo malownicze kobierce torfowców można zobaczyć na ogromnych torfowiskach nad Biebrzą.

W ogrodnictwie torf stosowany jest jako podłoże o zdecydowanie kwaśnym pH (ok 4-5), niekiedy po dodaniu kredy uzyskuje się torf odkwaszony o obojętnym odczynie. Znajduje on zastosowanie jako podłoże silnie wchłaniające wodę oraz materiał do wykonania naturalnych pojemników i doniczek na rozsady.
I tak jesienna wyprawa na Pomorze przypomniała mi o ciekawym pochodzeniu torfu.

18 lis 2012

Zapomniany krasnokwiat

Sezon ogrodowy dobiega już końca, trawnik skoszony, liście zgrabione, karmiąc sikorki czekamy do wiosny...
To dobry czas, żeby poświęcić uwagę roślinom pokojowym. Z powodu bardzo licznego zwierzyńca nie mam zbyt wielu roślin pokojowych. W ostanich dniach moim faworytem stał się krasnokwiat białokwiatowy (Haemanthus albiflos lub Scadoxus multiflorus), który delikatnie zakwitł.

Pomiędzy liśćmi pojawił się długi pęd z osobliwym kwiatostanem. Botanicznie jest to kwiatostan typu baldaszek, ale pojedyncze kwiatki nie tworzą widocznych płatków, a jedynie żółciutkie pręciki, otoczone białymi, łuskowatymi przykwiatkami.

Krasnokwiat jest rośliną raczej niepozorną o mięsistych, lekko włochatych dużych liściach, które wyrastają naprzeciwlegle z mięsistej cebuli.

Nawet nie pamietam skąd pochodzi mój egzemplarz, na pewno jest całkowicie niewymagający i zupełnie wytrzymały. Polecam do hodowli domowej dla osób zabieganych! Można go trzymać na dość słonecznym parapecie, zimą mniej podlewać, co kilka lat trzeba przesadzić do większej doniczki i tyle.

Pomyślałam z rozrewnieniem o innych zapomnianych a niezniszczalnych domowych roślinach - zamarzyłam o sansewerii!

6 lis 2012

Nasz zwierzyniec

Nie pochwaliłam się objawem utraty rozsądku, nie przedstawiłam moich nowych domowników.
Nadrabiam więc zaległości!
Od lipca, mamy nowe pieski. Pieski wyjątkowe, kochane, mądre i absolutnie oddane. Pieski porzucone, wytytłane w smole, uratowane, przygarnięte i adoptowane.

Moje pieski są ładne inaczej: Lila ma w sobie dużo genów jamniczki, krótkie łapki i duży brzuszek.

Ale misterem naszej okolicy jest jej synek- Fredzio! Po wytytłaniu w smole i ogoleniu, beżowe szorstkie futerko powoli odrasta i Fredzo zaczyna wyglądać jak lew. Czyż nie jest piękny?

Oboje: mama z synkiem (tajemniczy transefer genów- kim był ojciec??) zadomowiły się błyskawicznie, są radosne i ufne i może już nie pamiętają o tym co było wcześniej.
W międzyczasie przybyło nam czarnych kotów. Jest z nami Gluś i NieGluś. Są identyczne i absolutnie nierozróżnialne.  W dzieciństwie Gluś miał katar a NieGluś- nie miał kataru. Ale potem katar został wyleczony i Glusie są zbiorem jednorodnym.


A my znowu mamy nierozsądną liczbę czworonogich domowników...

4 lis 2012

Zakwitł oczar!

Bardzo się ucieszyłam!
Po sześciu latach od posadzenia, gdy straciłam już nadzieję na kwiaty, mój najstarszy oczar zakwitł!

Rośnie na wrzosowisku i rododendronowisku, które w kolejnych latach zmienia swój skład. Niektóre rośliny marzną, inne chorują a oczar rośnie i rośnie... Każdej kolejnej wiosny oglądałam z nadzieją jego pędy i nic, nic, nic... A teraz daje mi tyle niespodziewanej radości!

Ucieszyłam się, że zakwitł jesienią a nie wiosną, podobnie jak w zachodniej Europie. Może zwiastuje to lekką zimę?

Więcej o moich oczarach pisałam tutaj...
A zwały mokrego śniegu połamały kalinę, wierzbę, wiąz...
Taki los ogrodnika: coś raduje, coś smuci.