Rzadko odwiedzam największe, najbardziej znane parki w Warszawie: Wilanów, Łazienki, zwłaszcza w niedzielę, to zupełnie nie dla mnie. Co innego - w pochmurny poranek dnia powszedniego, to lubię...
Park w Łazienkach pozornie uśpiony, ale można już zauważyć pierwsze bardziej zielone, bardziej żółte albo bardziej różowe, niekiedy zaskakujące rośliny.
Pierwsze radosne spojrzenie - to jasne, żółto-zielone młode listki na wierzbach płaczących, a u ich stóp - niezawodne liliowce.
Latem będzie to kwieciście. Latem będzie dużo spacerowiczów i turystów. Teraz, zestaw osób idących szybkim krokiem przez park jest specyficzny. Biegniemy gdzieś, każdy w swoich sprawach, ale rozglądamy się na boki rejestrując pierwsze oznaki wiosennej wegetacji. Minęła mnie taka grupka, zamyślona w sprawach pewnie znacznie bardziej duchowych niż przyziemnych...
A dalej już kwitnące tu i ówdzie pogięte i bezkształtne krzewy derenia jadalnego. Bardzo go lubię właśnie za ten subtelny cytrynowo-zielonkawy odcień niepozornych skupisk kwiatuszków.
A u stóp jeszcze prawie uśpionych drzew liściastych błyskają inne kropelki żółto-zielonkawych kwiatków. Bardzo, bardzo lubiane w dzieciństwie, zrywane, zbierane, wymęczone zanim doniesione do domu. A teraz jakby zapomniane, bo takie zwykłe, mało szlachetne. Pamiętacie? To złoć żółta...
Cieszy mnie jej widok, delikatne dywany wśród opadłych jesienią liści. Mało szlachetna, mało kłopotliwa roślina, dająca tyle radości!
Wśród bezlistnych jeszcze drzew, z daleka wyróżniają się kolorowe pawilony Ogrodu Chińskiego. Ciągle nie mogę się do niego przekonać, brakuje mi tutaj prawdziwego ogrodu...
A nad brzegiem stawu, tuż przy Pałacu na Wodzie, zaskakujący mnie co roku dziwoląg, roślina jakby z innej bajki. Kwitnący na różowo, bardzo wczesną wiosną lepiężnik. To roślina typowa głównie dla brzegów naturalnych potoków górskich (więcej tutaj), zaskakująca mnie obecnością w tak klasycznym parku jak Łazienki Królewskie...
Dzięki swoistym, dużym kwiatostanom lepiężnika, wczesna wiosna w Łazienkach jest nie tylko zielonkawa, ale także różowa!
A wkrótce wszystkie krzewy i drzewa wybuchną jasną zielenią, będzie inaczej. Warto teraz wybrać się na spokojny spacer, zatrzymując w pamięci krótki moment przed-właściwą-wiosną, polecam!
Magiczne miejsce 😊
OdpowiedzUsuńTak, zwłaszcza w wersji bezludnej :)
UsuńZgadzamy się z Panią w zupełności. Takie miejsca, które są zatłoczone w weekendy, w tygodniu posiadają zupełnie inny charakter. Również zmiana pogody wpływa na charakter miejsca.
OdpowiedzUsuńTak, słoneczny poranek, albo mglisty- jeszcze inne nastroje...
UsuńZapraszam do Śnieżycowego Jaru :) to już chyba ostatni dzwonek ")
OdpowiedzUsuńOj, wiem, wiem, niestety w tym roku nie zdążę :( Tyle się dzieje, nie sposób być wszędzie gdzie się chce...
UsuńTe pawilony są bardzo ładne. Mogłoby być tam więcej drzew i krzewów - wtedy robiłyby naprawdę piorunujące wrażenie.
OdpowiedzUsuńTak, popatrzę na nie bliżej lata. Brakuje mi jedynie wokół nich "ogrodu" wyobrażam sobie różne wiśnie ozdobne, jakieś klony palmowe, może więcej zimozielonych, do tego kwitnące bylinki i cebulowe... Teraz jest tak goło :(
UsuńTeż uwielbiam takie poranki :)
OdpowiedzUsuńPrawda, że są fajne! Dają więcej siły na kolejne zapracowane dni...
UsuńPiekne i niesamowite sa te lepiezniki:)
OdpowiedzUsuńCudownie złapałaś w kadrach aparatu to co w Warszawskich łazienkach piękne i niebanalne,...naturalny urok i ciszę, oraz potęgę i moc natury:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i serdecznie.
Dzięki, ładnie powiedziałaś: moc natury!
UsuńPiękne wczesnowiosenne kadry. Zdjęcia z lepiężnikami piękne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Tak, lepiężniki są piękne. Taki niesamowity buraczkowy kolor i takie złożone kwiaty (kwiatostany)...
UsuńOj, jakbym miała wyjść w taki poranek, to bym musiała wziąć wolne w pracy, bo moje "poranki" są jeszcze ciemne :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Łazienki. Ale podobnie jak Ty, wolę spacerować po parku w tygodniu. W weekendy jest tam dla mnie zbyt tłoczno. Bardzo żal mi bluszczy, które kilka lat temu po prostu wycięto. A tak pięknie porastały drzewa. Nie wiem komu to przeszkadzało. Tym bardziej, że jakiś "mądraliński" uzasadniał ich wycięcie dobrem drzew. A przecież bluszcz pospolity nie jest pasożytem. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńOj tak, masz rację. ostatnio zmieniła się obsada w dziale ogrodniczym Łazienek, powinno być lepiej!
Usuńcudne zdjęcia,aż brak słów, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńps.ja również kochm zwierzęta i mam ich w domu trochę
UsuńDziękuję!
UsuńPiękne miejsce! W pierwszej chwili myślałam, że to Nałęczów:-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia są świetne, idealnie oddają klimat Łazienek o poranku.
OdpowiedzUsuń