Żółte kuleczki na grubych krótkopędach... |
Liście, leżące żółtym, gęstym dywanem wokół pnia, nie pozwalały na wątpliwości...
Dywan z miłorzębowych liści pokrywa trawnik. |
Takie charakterystyczne, wachlarzykowate blaszki liściowe jednoznacznie wskazują na miłorząb dwuklapowy (Ginkgo biloba). Ale tajemnicze żółte kulki na gałęziach?
A w tle zabytkowe mury kościoła św. Franciszka z Asyżu. |
Oczywiście, to duże nasiona z mięsistymi osnówkami. Nasiona bez otaczającego je owocu, gdyż miłorząb jest rośliną nagonasienną, tak jak np.cis, którego nasiona też mają miękkie osłonki.
Złote jesienne skarby. |
Uczę od lat o wyjątkowości miłorzębów, które są dwupienne. Uczę o tym, że zazwyczaj sadzimy w ogrodach osobniki męskie. Widuję bardzo często miłorzęby w parkach i ogrodach, sama mam tez kilka różnych odmian. W zdecydowanej, przeważającej większości są to panowie-miłorzębowie.
Dotychczas widziałam żeński egzemplarz tylko raz, w Ogrodzie Botanicznym w Bernie, w letniej odsłonie niedojrzałych nasionek:
Dzięki porównaniu z liśćmi, widać jak duże są nasiona miłorzębu. |
Miłorzęby są wiatropylne, a więc pyłek z pana-miłorzeba musi dolecieć do pani-miłorzębowej, która tworzy następnie duże nasiona położone pojedynczo na końcach długich szypułek.
W gęstwinie liści, nasiona są ledwo widoczne. |
Zielone w lipcu nasiona, w listopadzie są już dojrzałe z miękkimi osłonkami, ledwo trzymają się na pędach.
Duża nasiona pomiędzy już bezlistnymi gałązkami. |
Podnoszone podmuchami wiatru, opadają pod drzewo, gdzie zaczynają fermentować i (podobno!) bardzo intensywnie śmierdzą... Choć ja nie odczułam tego zapachu, to właśnie on uznawany jest za przyczynę wyboru męskich osobników do ogrodów i parków. W kuchni orientalnej nasiona miłorzębu są marynowane i spożywane podobnie jak oliwki (jadłam, bez zachwytu). A w Krakowie po prostu leżą pod drzewem. Nie ma bowiem u nas żadnych zwierząt, które lubiły by je zjadać...
Mięciutkie, żółciutkie i zupełnie niejadalne... |
W celach komercyjnych, miłorzęby, zwłaszcza w odmianach ozdobnych rozmnaża się wegetatywnie, szczepiąc pędy szlachetniejszych odmian na "dzikiej" podkładce, co zwalnia nas z troski o potencjalnie śmierdzące nasiona.
Nisko szczepiona, pięknie rozrośnięta odmiana o poziomym pokroju. |
Ten szeroko rozłożysty okaz miłorzębu w Ogrodzie Botanicznym w Łodzi, w odmianie poziomo rosnącej (Horizontalis) nie kwitnie, nie ma nasion i rozmnożony był wegetatywnie. Podobnie jego kuzyn z Ogrodu Botanicznego w Warszawie, widziany kilka tygodni później, już z w pełni przebarwionymi liśćmi...
Odmiana o poziomych pędach tworzy naturalny baldachim. |
Moje zaskoczenie spotkaniem z panią miłorzębową było zatem całkiem uzasadnione, to rzadka, unikalna piękność, warto uwiecznienia w opisie i odwiedzenia ponownie, na wiosnę...
Uzupełnienie na podstawie źródeł internetowych: większość odmian ozdobnych to klony męskich osobników, żeńskim klonem jest (jedynie) odmiana Variegata z białymi wzorkami na liściach. Nie pozostaje mi nic innego tylko ją posadzić, wspierając kobiecość także u miłorzębów...
Uzupełnienie na podstawie źródeł internetowych: większość odmian ozdobnych to klony męskich osobników, żeńskim klonem jest (jedynie) odmiana Variegata z białymi wzorkami na liściach. Nie pozostaje mi nic innego tylko ją posadzić, wspierając kobiecość także u miłorzębów...
Piekny okaz:) zarowno wiosną i jesienią:)
OdpowiedzUsuńTak, ja wolę wersję słonecznie jesienną :-)
UsuńJaka szkoda, że nie wiedziałam, że wybierasz się do Krakowa :), może mogłybyśmy razem pochodzić po Plantach....... choć przez to, że moje życie toczyło się przy nich, na nich....patrzę na nie dziś ze smutkiem i żalem, jak bardzo są zaniedbane, jak z roku na rok marnieją....
OdpowiedzUsuńMoże zechcesz dać znać, jak będziesz się wybierała na wiosnę :))
Barbara
O, dobrze, to miły plan :-) mam gdzieś w archiwum książkę o zieleni Krakowa, wyobrażam sobie, że kiedyś było tam piękniej...
UsuńRozsmakowuję się w Twoim blogu, ach te niuansiki, często wstępuję, pozostawiam komentarze pod różnymi nickami..
OdpowiedzUsuńNie widziałam żeńskiej formy miłorzębu, może dlatego, że jej nie szukałam ?
Dziękuję! Ja też nie szukałam, ale podskoczyłam jak znalazłam! Można by nawet trochę pofilozofować, że to jak w życiu :-)
UsuńCiekawa opowieść, wzbogacająca moją mizerną wiedzę dendrologiczną. Dzięki.
OdpowiedzUsuńDzięki Jolu!
UsuńPouczająca lekcja. Dziękuję :-) Dobrze wiedzieć w jakim towarzystwie najczęściej się przebywa spotykając na swej drodze szarmancki (albo raczej elegancki) miłorząb ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Tak! Pozdrawiam :-)
UsuńTak! Pozdrawiam :-)
UsuńKocham jesień, klimacik jest extra ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, to ostatnie takie słoneczne dni, obawiam się, że następne w marcu :-(
UsuńDziękuję, to ostatnie takie słoneczne dni, obawiam się, że następne w marcu :-(
UsuńChociaż wiedziałam, że tak to właśnie z miłorzębami jest, to nie miałam jeszcze okazji zobaczyć żeńskiej przedstawicielki. Troszkę zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńTrzeba się rozglądać, ja widziałam pierwszy raz, a byłam w tylu ogrodach!
UsuńPiękne zdjęcia! Uwielbiam sfotografowaną jesień, jest extra.
OdpowiedzUsuńJako dziecko każdego roku zbierałam liście miłorzębu dwuklapowego, ale nigdy nie widziałam nasion tego wspaniałego drzewa. Świetny wpis :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)