Zima.
Gdy wracamy do domu wieczorem, jedziemy w śnieżycy, śnieg sypie w okna prawie poziomo. Za Warszawą ulice są już mniej odśnieżone, drzewa malowniczo obsypane białym puchem. Samochód trochę bardziej tańczy na ulicy niż w mieście, chodników prawie nie widać.
Nasz ogród jest jeszcze bardziej magiczny.
W przedogródku mam dwa płaczące świerki: odm. Pendula i Inversa, które otulone śniegiem są jeszcze bardziej wiotkie niż w lecie.
Na liściach ognika i rododendronów leżą białe poduszki.
Z boku ogrodu, gałązki dereni rysują się na śniegu jak grafiki.
Rano zamiast magicznych obrazków jest plucha i kapie z dachu. A zza okna czuję przenikliwe spojrzenie, które mówi: wpuść szybko, bo łapki zmokły...
Zima.
Jakie słodkie fotki, najsłodsze to ostatnie,pozdrawiam ziomowo:)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki, ale ja już tęsknię do wiosny :)
OdpowiedzUsuńNo i tak jest wszędzie - śnieg, plucha, na zmianę. Ja liczę dni do przedwiośnia, jeszcze 28, a może tylko?
OdpowiedzUsuńPiękna zima na zdjęciach, wspaniale uchwyciłaś te czapy ze śniegu.
OdpowiedzUsuń